2013/12/28

Wyprawa (kropka)

Ojejku jak ja bym już chciała śnieg.... ;c

Byłam dzisiaj w Poznaniu i widziałam Krainę Lodu ( taka bajka, jakby ktoś nie ogarnął) i bardzo by się nam przydała taka Elza w tym roku :)
Nie wiem czy w kinie było po prostu za zimno, albo to przez atmosferę filmu, ale siedziałam w kurtce. Tak, było mi za zimno!

Śnieg... <hlip hlip>

Wcześniej (oczywista oczywistość) byłam na zakupach. Planowaliśmy "obczaić" Poznań City Center, ale w końcu padło na Maltę. Może to ten bezpłatny parking nas tak skusił... Nie wiem xD

Najbardziej chciałam iść do empiku. Naoglądałam się dużo filmików na youtube o DIY, a wiem, że tam są takie fajowskie (jejku nie używałam tego słowa od podstawówki...) przybory, ale nic w kńcu nie wybrałam. Tak chodziłam i patrzyłam, i ... marudziłam. A to w Śremie będzie o połowę tańsze, a to to moge zrobić sama w domu bo widziałam na weheartit i wcale nie trzeba wydawać na to 8,99...


Jestem oszczędnialska xD


Ale wiecie co?


 To się opłaca ^^

2013/12/24

Gdzie jest śnieg!?!?! :C


Pakowanie prezentów ala Asia, czyli jak skutecznie utrudnić sobie nawet najprostrzą czynność ;)

Miałam zapakować dwa prezenty. Niestety w domu miałam tylko dużo szarego papieru (który poprostu ubóstwiam, bo jest taki surowy i szykowny, i kojarzy mi się ze starodawną pocztą i paczkami, listami - komunikacją xD) oraz tylko skrawki kolorowych papierów świątecznych z zeszłego roku. Na całe prezenty nie wystarczy, a w sam szary nie zawine małym chłopcom, bo to by było nudne...

Oto mój przepis na Papier pakowny DIY:

Potrzebne będą:
NOŻYCZKI
KLEJ
ORAZ DOBRY POMYSŁ



Przygotwanie:

Na poczatek wycięłam 3 kształty, łatwych do rozpoznania zabawek, w 2 wielkościach.

Potem dorwalam się do odpadków xD

I te same kształty wycięłam z zeszłorocznego papieru i kolorowych kartek.

teraz wystarczy przykleić je na szary papier...

I gotowe!

Wzięłam 2 całkiem przypadkowe prezenty ^^

Dodałam te świetne kartoniki na imiona kupione w Majorze...

Taaa DAaa!



Tak wiem, nie mam co robić ze swoim życiem .... xD

Tak już na koniec, chcialabym wszysykim tym, którzy znajdują czasem chwilkę i czytają tego bloga serdecznie podziękowac, za to że jesteście :) Życzę wam wszystkim wesołych, ciepłych( chociaż to już zapewniło nam słoneczko), rodzinnych, smacznych i ogólnie szczęsliwych Świąt Bożego Narodzenia! 

I niech wam karp bezostnym będzie ;*










2013/12/22

Przed Świąteczne takie tam.

Stoczyłam dzisiaj ciężką bitwe. Wynik: niestety 1:0 dla Diabelskiej Chaty...

Jednak zrobienie jednego głupiego domku z piernika nie jest takie proste jak się wydaje. No chyba, że mieszka się w Kaliforni i można sobie kupić Gingerbread house Kid i tylko poprzyklejać cukierki do gotowego piernika xD

Ja niestety chciałam poprzedobrzać z pomysłami i z planowanych 3 skomplikowanych wyszedł jeden koślawy ... 9 godzin potu i łez oraz brak czucia w jezyku (z powodu lukru) i już nigdy chyba nie spojrze na pierniki.

Troche mi głupio, ale wygląda to jak dom więc, no sami oceńcie.


tu na pocieszenie narysowałam sobie uśmieszek ;)
Coś czuję, ze dzisiaj przyśni mi się czerwony lukier...






Śnieżku, śnieżku gdzie jesteś ?? :c

2013/12/15

Grüße aus Berlin!

Troche juz po czasie ale nie miałam wcześniej czasu opisać wyjazdu do Berlina, gdzie byłam w piątek 13 (buuuuu).

Jakoś od poniedziałku jestem chora i czułam sie lekko niewyraźnie ale, no nie mogłam tego przegapić ;)

Na samym początku udaliśmy się na Reichstag, czyli taką wysoką kopułę, szklaną gdzie dostaliśmy audiogajdy xD Za dużo to tam niezobaczyłam bo okna były zaparowane, ale fajnie sie spacerowało w kółko do góry, a potem  w dół ;) Atrakcją był też fakt, że odebrano mi frugo bo uznali, że jest niebezpieczną bronią... Na szczęście odzyskałam je przy wyjściu.

Potem było Muzeum Egipskie. Najbardziej jarał mnie fakt, że rozpoznawałam style kolumn przy wejściu. Taka tam historia rozszerzona..... heh.

Ta jest w porządku jońskim ^^

Ale najważniejszym punktem wycieczki był oczywiście Jarmark Świąteczny! Cóż mogę dodać... było śłodko :D


Bratwurst essen :) 

Kupiłam sobie jednego takiego pierrrniczka, mmmmm:)

Pyszne jabłko w czekoladzie, czyli jak sprytnie nabrać dzieci, że wcale nie jedzą zdrowego owocu tylko słodki deser xD

Prawie wypadły mi zęby ale było smaczne ;)

Top Model po prostu, Agata się uśmiecha, ale tak naprawde to przymarzła jej twarz, Ania jak zwykle wyszła najlepiej ze swoim bananem, a ja... cóż ja jak zwykle nie ogarnełam xD

Cały dzień nasza wycieczka tak jakby, no nie spieszyła sie specjalnie więc na ostatnie muzeum, Muzeum Techniki nie zostało zbyt wiele czasu. Ale wybraliśmy się do samego spectrum, gdzie mogliśmy pobawić sie fajnymi doświadczeniami huehuehueueh jak małe dzieci na placu zabaw ;) Na czym polegały poszczególne eksponaty tłumaczył nam bardzo miły pan, który starał się jak mógł mówić po angielsku byśmy go zrozumieli ;)
Najfajniejszą atrakcją był domek w którym miało się wrażenie, że sie człowiek obraca ale tak naprawde to obracało się wzystko inne. FIIIZYKA! Niestety, jestem człowiekiem z pechem i kiedy chciałam ustawić sie do kolejki by tam wejść jakiś nie fajny gościu powiedział coś po niemiecku i zmknał mi przed dzrwi przed nosem. No może nie drzwi, bo to była taśma, ale uczucie takie samo.

Dobra Magda, od jutra kończymy z tymi piernikami! :D

ale mam głupią twarz.... -.-


                                         
Ale faza...

Ostatnim przystnkiem był nie nazwany, ale duży pomnik ofiar holokaustu. Po tych wszystkich skandalach, o których opowiadała nam przewodniczka, bo ludzie nie wiedzą, że to pomnik to mogli by wreszcie postawiać jakiś znak, zę TO JEDNAK POMNIK. Nie rozumiem niktórych ludzi. Nie mniej jednak fajnie był się tam zgubić. No prawie xD


***

A tak jescze btw, odkryłam wczoraj na YouTube Bethany Mota, vlogerkę, która ma tak świetne pomysły na DIY, że nie mogę juz się doczkać żeby któryś wypróbować ;) 

2013/12/07

Upiekłam tort! Ale ciiiii! To niespodzianka....

Właściwie to niespodzianką już nie jest, bo wydała się wczoraj, ale spokojnie- tak było zaplanowane ;)

Tem,u kto wymyślił taką niespodzainkowa impreze składam pokłon, bo pomysł ekstra i dodatkowo jeszcze raz bardzo dziekuje, że mogłam pomóc, piekąc ten tort.

Było to najbardziej nerwowe 9h w moim życiu. Przecież wszystko musiało być idealne! Ale cieszę się, że się udało i smakowało:)

Tak na marginesie to właśnie mija 1 rok odkąd zabarałam sie za pieczenie. Muszę się przyznać, że jestem zadowolona z rozwoju swoich umiejętności.

Moje wypieki ewoluowały od tego:


Do tego:


Podczas robienia tego najnowszego, mama biegała wokół mnie z aparatem i cykała fotki każdego etapu. Nie będe was zanudzac nimi wszystkimi, ale oto kilka głównych etapów powsatawania osiemnastkowego totru dla Piotrka ;D

Na początek, smarowanie masą

Po męczącym nakładaniu masy cukrowej

zabieram sie za malowanie

po postaci czas na podpis

kontury mięśniaka gotowe


wzór na deltę -obowiązkowo

Dodaj napis



GOTOWE !

2013/12/01

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta...

Oh, wow, grudzień, wow. How lovley <3

Nareszcie ten "najcieplejszy" miesiąc w roku :) Jest dopiero pierwszy dzień, a ja już wyczówam magię tegorocznych świąt. Wczoraj jadłam pyszne pierniczki, a teraz ogladam Kevina samego w Nowym Jorku ;) 

Aż podskoczyłam z radości kiedy zdałam sobie sprawę, że mogę odkuryć i włączyć sobie moja ulubioną płytę ze świątecznymi piosenkami :D 

Zrobiłam sobie jeszcze coś na święta...
Chciłam mieć kalendarz adwentowy ale nie bardzo mogę codziennie jeść czekoladę. W kupionej ostatnio Glamour, zobaczyłam pewien pomysł na świąteczną dekoracje z wykożystaniem drewnianych klamerek. Postanowiłam stworzyć to:




Użyłam zamiast czekoladek, sentencji z kapsli tymbarka :P 
(mam nadzieje, że nie spadnie bo nie było łatwo go zawiesić xD)


2013/11/29

Ale... Jak to?!?!?

(Piszę tak trochę na szybko, lekko jeszcze pod wpływem emocji.)

Otóż, właśnie wróciłam z tzw. obczajania nowej restauracji w mieście xD
Zjadłam naleśnika z kurczakiem - był dobry i najadłam się, nie aż tak drogi...lecz! Restauracja ta nazywa siebie francuską. Nie uważam się za eksperta w dziedzinie kuchni francuskiej, ale mam teraz dział o jedzeniu na języku francuskim i chcąc nie chcąc coś tam o nim usłyszałam.

Może jednak zacznę od pozytywów.
Mimo iż jest położona w mało, myślę, uczęszczanej części miasta, to jest to ładna lokalizacja, widoczek na wodę itd. Wewnątrz, może nie poczułam się jak w Paryżu, ale jest miło, klimatycznie,ładnie, ogólnie bon. Poleciłabym na spokojną kawkę i ciastko.

Karta dań troooszkę mało czytelna i no... niezbyt urozmaicona. Rozumiem, że oni dopiero zaczynają, jesteśmy w małym mieście, a nie w stolicy ale no... niestety mam się do czego przyczepić.
Oczywiście nie spodziewałam się ślimaków czy foie gras, ale żeby nie serwowali CROISSANTÓW!!!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!!?!??
(muszę tu dodać, że no ja mam na ich punkcie małego fioła, ale to jest mały szczegół.)
Francuska restauracja bez najTYPOWSZYCH francuskich rogalików, które przepraszam bardzo, można pyszne i świeże kupic w biedronce? Żałość bierze.
W sumie mogłam ich nie zauważyć, bo jak wspomniałam wcześniej karta nie jest zbyt przejrzysta, ale obejrzałam ją wzdłuż i wszerz ze cztery razy zanim ktoś do nas podszedł, więc już sama nie wiem.

Nie miałam tutaj zamiaru robić komuś złej reklamy, proszę tego nie brać do siebie. Mam już po prostu bardzo wygórowane wymagania jeśli chodzi o restauracje.

Szczerze polecam wypróbowanie samemu. Osobiście jednak daje jak dotąd, maksymalnie 4/10.



Omnomonmonmonomnom *.*

2013/11/20

Marchewki i IQ

Lubie jesć marchweki. Marchweki są fajne. Takie pomarańczowe i zdrowe... i fajnie chrupią ^^ Ale zaraz, ja nie o tym chciałam.

Jak ja nie lubie pisać interpretacji wieszy. To jest jak rozmowa z osobą, która ma IQ powyżej 250. Czuje sie po prostu głupia. Wiem, że ten wiersz zawsze będzie mądrzejszy ode mnie i cokolwiek nie wymyśle zaraz się wstydze swojej odpowiedzi. Bo wiem, że jestem głupsza od wiersza.

Różni ludzie piszą różne rzeczy, ale nie każdy od razu wpada na to, że ktoś tam kiedyś bedzie analizował każde jego słowo!
Może umówmy się, że skupimy się na uczuciach, co? Żeby tylko je przekazać i spokój. I wszyscy będą szczęśliwsi. I uczniowie, bo coś czuje, że nie tylko mnie mierzi pomysł interpretowania wierszy, a i nauczyciele mieliby więcej czasu dla siebie po pracy xD
Przekazujmy uczucia! I nie zastanawiajmy się czy to sie komuś przyda, czy to ma sens! Żyie nie ma konkretnego sensu i to jest w nim najpiękniesze soł DON'T WORRY, BE HAPPY. ^^

2013/11/18

Soł Artistik

Po szkole wpadłam w nieco melancholijny nastrój... Idąc mostem na drugą stronę Warty słuchałam sobie muzyki (Righteous Brothers - Unchained Melody) i rozmyślałam o tym i owym.Na jeszcze zielonym brzegu rzeki pasły się dwie krowy. Akurat w momencie gdy, jakby to nazwać, muzyka przybierała na sile (?) -nie znam się na słownictwie muzycznym  xD- bo zaczynał się refren spojrzałam w prawo i zobaczyłam stado, a właściwie tabun, gołębi wznoszących się w powietrze wraz ze słowami "OOOOoo, myyy loveee...". Krążyły nad krowami w tle rzeka i stare kamienice. Najbajeczniejszy krajobraz jaki widziałam w tym roku. Przeleciały nad moją głową w kierunku starej promenady. Kontem oka dostrzegłam stare latarnie i wiszące gdzieś kwiaty.

To było tak piękne, że miałam dosłownie łzy w oczach.
(a teraz zepsuje klimat)
W tym momencie pomyślałam, że podzielę się tym cudownym widokiem (w miare możliwości, bo wszystko zależy od wyobraźni czytelnika) na blogu i przypomniałam sobie, że nie odebrałam tableta od wuja i nie bd miała gdzie go napisać!
-Dzięki gołąbki-szepnęłam.

W końcu, piszę z komputera biurowego u mojej mamy w pracy, a po asusa wstąpię później :)

Ehhh, żałuje, że nie mam wystarczającego refleksu by zrobić zdjęcie :c

Gołąbki są fajowe ^^
Tylko srają kurde...
Ahaha! pewnie się zastanawiacie cóż to takiego hem? Otóż chciałam się pochwalić tym, co nie chodzą do naszego LO jaki cudny rekwizyt stworzyłyśmy na zaduszki ^^

Jest to drzewo z napisem ZADUSZKI MUZYCZNE,jeśli ktoś nie widzi xD

Pomysł Agata Wawrzynowicz
Wykonanie drzewa mój tatuś
Wykonanie literek Wiktoria Ojcieszak
A ogólnie sklecenie całości zespół dekoracyjny w składzie ja, Agata W, Magda Hałupka oraz Marianna Rozmiarek ;)

Samozachwyt grupowy :D

2013/11/17

Mokra robota

Właśnie wróciłam z zawodów pływackich, na których sędziowałam. Po raz pierwszy wyznaczono mnie do samodzielnego mierzenia czasu. Na początku były lekkie nerwy, bo to większa odpowiedzialność niż tylko siedzenie i patrzenie jak dzieciaki robią nawroty, ale po dzisiejszym dniu stwierdzam, że to o wiele łatwiejsza fucha. Poza tym, czas minął mi o wiele szybciej, bo miałam więcej do roboty xD

Jednym z dystansów w dniu dzisiejszym było 200m stylem grzbietowym. Był to mój niegdyś tzw. koronny dystans. Moja duma, a jednocześnie zmora. Za każdym razem byłam tak zdenerwowana, że miałam ochotę uciec z krzykiem. Kiedy płynęły dziewczęta usłyszałam z trybun jak ktoś dopinguje "dajesz Aśka, dziduj, szybciej Aśka!". Przypomniała mi się podstawówka i wpadłam w pewna melancholię... Przypomniał mi się mój stłumiony przez wodę w uszach dyszący oddech, walące w piersi serce podjudzane szumem trybun, kiedy sama startowałam na tych zawodach. Ehhh było i minęło. Nie zmieniła bym decyzji o wybraniu klasy pływackiej w podstawówce, choć tak naprawdę sama się na nią nie zdecydowałam xD

Do domu wróciłam cała mokra i zmęczona, ale co wypłata w kieszeni to wypłata w kieszeni, prawda? ^^

2013/11/15

Organization madness!

Ależ miałam  dzisiaj pracowity dzień.(właściwie to jeszcze sporo przede mną xD ) Chociaż, jak się szczęśliwie przytrafiło, nie miałam dzisiaj lekcji, w szkole musiałam się pojawić. Miałam misję - wywiad z katechetą Januszem na temat Zaduszek Muzycznych.
Przybyłam punktualnie, lekko zmarznięta, bo skuterem, wkroczyłam to mistycznej klasy nr 30 i zobaczyłam zbolałą minę mojego interlokutora. Był tak zabiegany w związku z przygotowaniami, że czekałam na niego 2 godziny! Co chwilę ktoś przychodził zapłacić, zapisać się, wypisać się, ktoś dzwonił... Takie przedsięwzięcie musi być trudne do zorganizowania.
Ale ja byłam cierpliwa i opłaciło się, bo mój rozmówca okazał się bardzo rozgadany i zebrałam potrzebne informacje, a nawet więcej.

Zostałam też wytypowana na dowodzącego grupą przygotowującą scenografię właśnie na Zaduszki (samozachwyt, ale lekki xD) i musiałam przydzielić zadania reszcie. Sama w sobotę wybieram się po gałęzie do lasu ^^.  Mamy na całe dekoracje w sumie 2 dni, a ja muszę jeszcze zredagować wywiad i sędziuję na zawodach pływackich, nie pomijając zajęć tanecznych w weekend. ;)
Zapowiada się bardzo pracowity tydzień, ale na szczęście mam mój szalony kalendarz ( no dobra bd miała jak mi go Agata odda bo bo go u niej zostawiłam...) i czuję się zorganizowana na maksa ;)
Najważniejsze to nie panikować. Na wszystko znajdzie się czas.

Jeszcze szykuję się impreza andrzejkowa i aż mnie nosi, nie mogę się doczekać.

Niniejszym więc życzę powodzenia sobie, reszcie dekoratorów i całemu mojemu otoczeniu bo nadchodzący tydzień będzie szalony ;)

PS. Czytam teraz właśnie najtragiczniejszą jak dotąd książkę. Wstawię recenzję jeśli dam psychicznie rade przeczytać ją do końca :D

2013/11/05

Upijanie się sztuką.


Jak widać na załączonym obrazku byłam dzisiaj upijać się sztuką w poznańskim Teatrze Polskim. Sam spektakl trudno opisać, bo to w końcu Mrożek ale ogólnie, jeśli dobrze odczytałam przekaz była to sztuka o tym, że dosłownie możemy być kim tylko zechcemy jeśli odpowiednio się ubierzemy. W tamtym świecie nie liczyło się kim jesteś, ale na kogo wyglądasz i co przerażające może nas to wszystkich czekać. Kostiumy były świetne, a sala bardzo przytulna, ogólnie na planie teatru szekspirowskiego, co mi zdecydowanie odpowiada bo nikt nie jest zbyt daleko by dobrze widzieć.
Z własnym strojem myślę, że tez się wpasowałam bo założyłam gorset. Tak gorset. Wyczaiłam go kiedyś za 10 zł i nie miałam okazji ubrać. Mój nie przystosowany organizm trochę się buntował podczas podróży. Dosłownie lekko odlatywałam ale przynajmniej się wyspałam xD Teraz staram się jak mogę odetchnąć pełną piersią i zrobić zadanie z polskiego ;)

Liczę, że dobra passa mnie nie opuści i znów, dość prędko, będę miała okazje pójść do teatru.

Wygląda na wygodne co? Uwierzcie na słowo, wcale nie jest xD

2013/10/28

Ahh te fetysze!

Siedzę właśnie przy otwartym oknie i wczuwam się w moc wiatru. Suche liście targane ciepłymi powiewami stukają melodyjnie o kostkę na ulicy. Czuje tą siłę nadchodzącej burzy i napawam się nią. Dla kontrastu w tle akurat słychać spokojną piosenkę La festin, Camille. Mwahahaha, mam ochotę śmiać się jak jakiś szalony naukowiec! xD Uwielbiam wiatr, to mój ulubiony żywioł jest na pozór nie groźny i orzeźwiający ale może być taki potężny i przerażający. Patrzę w noc i widzę światła samochodów na jezdni, pomiędzy drzewami sadu sąsiadki. Wyglądają jakby uciekały przed ta nadchodzącą katastrofą, która nieubłaganie zbliża się do nas z Angli. Ahhh, wiatr przybiera na sile i złowrogo dyszy wśród gałęzi drzew. Jak ja to kocham!!

Dobrze, ale dość o tym cudownym zboczeniu jakim jest moja miłość do wiatru.  Byliśmy dzisiaj w Poznaniu, w kinie Apollo na przedstawieniu brytyjskiej grupy teatralnej, Dr Jekyll and Mr Hyde, reżyserii Paula Stebbingsa. Po raz pierwszy siedziałam tak blisko w teatrze. Trafił nam się pierwszy rząd i aktorzy dosłownie mogli na nas pluć podczas mówienia.
Jeśli zaś chodzi  samo przedstawienie było ZA.JE.KURDE.BISTE!  W sumie, to ja tak uwielbiam teatr, że mogłabym wymienić telewizor na co wieczorne bilety na przedstawienia ;)


2013/10/21

Syndrom długopisu wyczerpanego.

Pisanie to zajęcie na pełen etat i podziwiam tych, którzy robią to zawodowo. Ostatnimi czasy nic nie robię tylko jak mam wolne pięć minut to zabieram się za opowiadanie na pewien konkurs. To naprawdę pracochłonne ale mogę się pochwalić, że nareszcie skończyłam! Jest tylko jeden mały problem... nie mam tytułu ;( A muszę wysłać prace do końca miesiąca. Mam nadzieję, że na coś wpadnę, może mi pomogą moje zbuntki ;D

A tak BTW to znowu mi ukradli worek ze sznurkiem... Co się dzieje z tyli ludźmi ja się pytam!? Jak komuś potrzebne to niech powie ja mu pożycze, ale wara od skutera!! xD

PS. Mój kot chrapie, to normalne?

2013/10/20

Uwaga złodziej!

Prawie zapomniałam o tej akcji, ale wstałam dziś rano i postanowiłam tego tak nie zostawiać. Otóż w ubiegły piątek zostałam okradziona. Tak w naszym kochanym LO grasuje albo złodziej albo jakiś dziwny dowcipniś.

Przykryłam, jak co dzień gdy zapowiadają deszcze, kanapę skutera moim niezbyt wyjściowym niebieskim workiem na śmieci. Nie wygląda to dobrze ale lepiej niż mokre na tyłku spodnie. Tak więc rano przewiązałam sznurkiem worek na kanapie i jak co dzień poszłam do szkoły. Po lekcjach wychodzę z budynku i patrzę na skuter i coś mi nie pasowało. Nie było ani worka ani sznurka!! Rozejrzałam się wokół ale nigdzie nie leżał. Potem pomyślałam, że może jednak zapomniałam go rozwiesić, ale w bagażniku tez go nie było. Wtedy Marcin "sprytnie" zwinął mi kask, który położyłam na siedzeniu i pomyślałam, że to on. Okazało się, że nie.
Dziwne. Nie sądzę by się komuś spodobał niebieski worek na śmieci. Bo jeśliby się podobał może skampił by go już dawno temu,  bo miał wiele okazji. Mógł to być głupi żart ale czuję się nieswojo, mając świadomość, że moje rzeczy mogą od tak zniknąć. Co będzie dalej? Odkręcą mi lusterko czy rejestrację? Może przebiją oponę?
Wiem, że mogę dramatyzować ale, uważajcie ludzie! Bo wasze jednoślady mogą nie być bezpieczne.  

2013/10/02

Zapach starych książek <3


Jesień to moja ulubiona pora roku. Cały świat jakby zamyka się w sobie pod taką niewidzialną kopułą. Tak jak każdy poszczególny człowiek zamyka się pod kocem z kubkiem gorącej herbaty i dobrą książką. Co nawiasem mówiąc jest moim wyobrażeniem idealnie spędzonego popołudnia. Kolorowe liście leżące smętnie na chodnikach może nie nastawiają zbyt pozytywnie ale według mnie mają w sobie coś pięknego. Jesień kojarzy mi się ze wspomnieniami, długimi rozmowami z babcią i przedwojenną modą. To także czas na wąchanie woni zapachowych świeczek i czytanie starych pamiętników. A tak btw, to znalazłam dzisiaj swój pamiętnik z 4 klasy podstawówki ;) Miło było zauważyć, że przyjaciółka którą wspominałam w tamtym notesie, pojawia się równie często w obecnym ;*
Jesień ma w sobie coś takiego, magicznego. A dokładniej mówiąc - jest to idealna pora roku by przesiedzieć cały dzień w piżamce czytając książkę lub oglądając cały dzień seriale xD

A teraz o mojej wycieczce za skrzypiące, drewniane drzwi.
Przypomniało mi się wczoraj, że jak byłam mała to znalazłam taki stary aparat fotograficzny i uwielbiałam się nim bawić. Już jako pięciolatka okazywałam uwielbienie do staroci. Postanowiłam go odszukać bo pomyślałam, że ładnie by wyglądał na półce ze starymi książkami, które odziedziczyłam po mamie i wyszperałam na wyprzedażach bibliotecznych. Wybrałam się więc na strych. Przeryłam cały wąski i niski pokoik ale niestety aparatu nie odnalazłam ;/ Ale, jak to zwykle bywa, wynalazłam stosik innych skarbów. Wliczają się w to dwie torebki z czego w jednej było jakieś dziwne urządzenie ( chyba przenośna lampa do właśnie tego aparatu) i nie była przeznaczona jako część damskiej garderoby. Cóż, no teraz już jest xD Pamiętnik, o którym wspomniałam wcześniej i pełno książek. Za każdym razem jak tam idę wynajduję coś nowego a przeszukuje cały czas dwie te same skrzynki. Chyba po prostu stopniowo dorastam do tych lektur.

Postanowiłam zacząć czytać poezję. Skoro mam zamiar zostać pisarką, powinnam szukać inspiracji gdzie tylko się da ;)Wśród tych książek były dwa tomiki poezji, dwie powieści, opracowania lektur i kilka staaaaarych polsko-niemieckich, polsko-angielskich i jeden polsko-francuski, komiks o polskich królach. A ja akurat uczę się w klasie z rozszerzoną historią i językami. Hmmm przypadek? Raczej nie, ja po prostu odziedziczyłam zapał do historii po tacie ;p




Tak więc jestem dzisiaj z siebie bardzo zadowolona, chociaż chciałabym znaleźć kiedyś ten aparat. A teraz czeka mnie nauka historii, bo od miesiąca niczego innego nie robię. he he ;3

2013/09/22

Ahoj przebierańcu!

Dawno, dawno temu... Tak zwykle zaczyna się bajki. Ta, którą mam zamiar opowiedzieć zacznie się nieco inaczej.

Wcale nie tak dawno, bo właśnie teraz, żyje sobie pewna mała (bo za najwyższą jej nie uważają) dziewczynka. Chociaż, tak naprawdę nie taka mała, wchodząca w okres poszukiwania tożsamości. Ta dziewczynka właśnie bardzo, ale to bardzo lubi się przebierać. Na szczęście dla niej, jak dotąd, nie brakowało jej do tego okazji. Mieszka też w nie bardzo dużym mieście, gdzie mieści się tylko jedna biblioteka, która organizuje raz w roku imprezę pod nazwą "Promenada jak za dawnych lat". Dziewczynka ta również uwielbia przebierać się w stroje z minionych epok, wiec miała podwójny powód do radości w minioną sobotę. 

Tak, pewnie już się wszyscy domyslili, że ta dziewczynka to ja ;)
Chodzi o to, że kiedy sie przebieram mogę być kim zechcę, chociaż na kilka godzin.  Za każdym razem podczas wybierania kostiumu jestem tak podekscytowana i zawalona wizjami, kiedy w końcu dochodzi do pokaania się innym czuje się głupio - za bardzo przebrana. Ale z czasem mi przechdzi. Za każdym razem czuje się pewniej i jestem z siebie dumna. (taa lekki samozachwyt jescze nikomu nie naszkodził xD lekki.)

Dodatkowo wczoraj czułam się na promenadzie jak na swoim miejscu. Byli ludzie przebrani jak ja, pełono książek, rzeka i niedrogie jedzenie xD No co...
Kiedy tak siedziałam i czekałam na to całe losowanie nagród, oglądałam występ klaunów. Patrzyłam jak zahipnotyzowana. Uświadomiłam sobie, że chyba byłam w cyrku ze dwa razy? albo mniej. Bardzo zapragnęłam wejść do tego gigantycznego namiotu w którym pachnie sianem i popcornem, pooglądać wędrownych artystów.



Jako , że we wszelkiego rodzaju losowaniach jestem do kitu moją nagrodą jest TO:





Ale przynajmniej mogłam pochodzić sobie tak ubrana przez 4 godziny xD


2013/09/15

Pan od Bzdurek.

Głównym bohaterem dzisiejszego dnia był dziennikarz, konferansjer,autor tekstów piosenek ( a czasem nawet poeta), prezenter radiowy i Mistrz Mowy Polskiej ARTUR ANDRUS, ten co nosi okulary ;)

Dwa dni temu tata pyta mnie czy nie chce jechać do Jarocina w niedziele na Andrusa. Czy sekundy zastanowienia i odpowiadam, czemu nie? To kabareciarz taki, to się trochę pośmieje. Już, a właściwie - dopiero, na miejscu dowiedziałam się, że to jest spotkanie autorskie wiec jakby taki wywiad. Pierwsza myśl-kurcze, może być mało śmiesznie, ale też oho, to on musiał coś może napisać BĘDĄ KSIĄŻKI DO KUPIENIA! (ucieszyłam się jak dziecko z lizaka xD)

Podeszłam do stoiska z książkami (były też dwie płyty), a tam Maria Czubaszek na okładce (tak coś nie tego...) ale obok ... bajki. Bajki? Na co mi bajki? Ja chciałam jakąś fikuśną biografię :c Ale nom, no kupiłam bajki za 23 zł (Przypadek...? ^^) No bo na czymś trzeba było zgarnąć autograf ;)

Na samym początku, przyznam się bez bicia, trochę przysypiałam. Z uwagi na mój "sokoli inaczej" wzrok ostatni rząd, by patrzeć na duży ekran nawet spoko, spoko. Za to kiedy oglądasz dwie małe osoby siedzące na krzesłach przed afiszem biblioteki jarocińskiej, lekko utrudniał koncentrację. Pan Andrus, nie był by sobą jednak gdyby nie wtrącił kilu żarcików do każdej wypowiedzi, a właściwie jak on coś powie to bawi nawet przecinek xD. A kiedy był czas na pytania z widowni na jedno pytanie dawał kolejno trzy odpowiedzi. Opowiadał też o tym jak zajmował lekcje fizyki opowiadaniem kawałów. Wtedy pani, która przeprowadzała z nim rozmowę na scenie, zapytała -Co Pana bawi? Odpowiedź była krótka - Kiedy się ktoś przewróci ;) (śmiech na sali) -Ale tak słownie-próbowała wybrnąć pani rozmówczyni. - No to jak się ktoś przewróci i jeszcze coś przy tym powie. (jeszcze większy śmiech na sali- no proste)

Pod koniec, Gość dostał zadanie: A może nam tak pan coś "zafristajluje"?( nie do końca użyto tego sformułowania ale to tak jednym słowem) po pół minucie zamysłu:
"Miałem jechać dziś do cioci, ale lepszy był Jarocin" Tada-aa, m.

To by było na tyle. Siedzę sobie teraz i słucham jak Piotr Bałtroczyk i autor czytają bajki.(taaak, była płyta w środku- na bogato ^^)   I śmieję się do rozpuku. Warto było  jednak kupić "Bzdurki", a dodatkowo mam na nich autograf ;D




2013/09/08

Sen o Warszawie

Nie było mnie, ale już wróciłam ;)
A gdzie byłam? A tylko w Warszawie ... xD

Nie wierzyłam, że ich spotkam, a już na pewno nie, że po 3 tygodniach! Ale udało się, chociaż nadal mam wrażenie, że wczorajsze popołudnie tylko mi się przyśniło.
W sumie, to w ogóle nie czuję, że byłam w stolicy. Ech, ale mogłabym tam mieszkać. Jednak co Warszwka, to stolica.Tam się tyle dzieje... Heppeningi, teatry, koncerty... Pierwsze co zauważyłam, to na każdym rogu księgarnia, albo od razu trzy obok siebie ;) A biblioteka uniwersytecka... ale bym brała *.* No ale biegałam po mieście z nowymi/starymi znajomymi xD
A tak btw, jeśli to czytacie, to czekamy-teraz wasza kolej. Poznań też jest fajny, a Śrem to już w ogóle... ;D


Podsumowując: przebiegałam nie po pasach, jechałam bez biletu, zjadałam nie swojego żelka i spałam w luksusowym hotelu. Aa! Nie wspomniałam? To był APARTAMENT! Normalnie..., no słów nie mam żeby to opisać, ale mam zdjęcia, a jak!










 Zakupy w złotych tarasach nie należały do najpłodniejszych-fajnie się patrzy na te wszystkie ubrania, ale obawiam się, że na patrzeniu poprzestanę. No chyba, że wygram w toto lotka, albo dostanę spadek po jakiejś cioci, o której nie miałam pojęcia ;p Skończyło się na sweterku i... trzech książkach :D No co? Mówiłam, że kompletuje księgozbiór ...

(Jejciu, znowu wyszłam jakbym miała 12 lat...)
Tam gdzieś za Szałasem jest Pałac kultury, jakby ktoś nie zauważył xD 

A tak poza tym to, no. Już bym chciała zimę..., i wrócić do Warszawy. :D

PS. To takie passe, że się jaram celebrytami, ale w moim hotelu mieszkał Andrzej Sołtysik, kiedy jadłam mrożony jogurt w Złotych Tarasach, obok z synkami przechodził Grzegorz Małecki, a Tamara Subbotko kręciła swoim chudziudkim tyłeczkiem obok stoiska z Żelkami ;)