Siedzę właśnie przy otwartym oknie i wczuwam się w moc wiatru. Suche liście targane ciepłymi powiewami stukają melodyjnie o kostkę na ulicy. Czuje tą siłę nadchodzącej burzy i napawam się nią. Dla kontrastu w tle akurat słychać spokojną piosenkę La festin, Camille. Mwahahaha, mam ochotę śmiać się jak jakiś szalony naukowiec! xD Uwielbiam wiatr, to mój ulubiony żywioł jest na pozór nie groźny i orzeźwiający ale może być taki potężny i przerażający. Patrzę w noc i widzę światła samochodów na jezdni, pomiędzy drzewami sadu sąsiadki. Wyglądają jakby uciekały przed ta nadchodzącą katastrofą, która nieubłaganie zbliża się do nas z Angli. Ahhh, wiatr przybiera na sile i złowrogo dyszy wśród gałęzi drzew. Jak ja to kocham!!
Dobrze, ale dość o tym cudownym zboczeniu jakim jest moja miłość do wiatru. Byliśmy dzisiaj w Poznaniu, w kinie Apollo na przedstawieniu brytyjskiej grupy teatralnej, Dr Jekyll and Mr Hyde, reżyserii Paula Stebbingsa. Po raz pierwszy siedziałam tak blisko w teatrze. Trafił nam się pierwszy rząd i aktorzy dosłownie mogli na nas pluć podczas mówienia.
Jeśli zaś chodzi samo przedstawienie było ZA.JE.KURDE.BISTE! W sumie, to ja tak uwielbiam teatr, że mogłabym wymienić telewizor na co wieczorne bilety na przedstawienia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz