2014/07/28

Renowacja time!

Ehhh wakacje mijają, co? Nie nie chce was straszyć, moje się zaczną dopiero w niedziele więc ja jeszcze nie odczuwam ich końca. 

Znalazłam dzisiaj skarb.

No ok, znalazłam go/ją  wczoraj, ale dzisiaj dałam jej nowe życie.
Ta ona, to stara 34-letna walizka, z którą moja ciocia kiedyś jeździła na kolonie :)
Postanowiłam dać jej drugie życie.

I tak po 5h, z pomocą kawałka materiału, nitki, igły, kleju i taty z gwoździkami odreperowaliśmy walizeczkę tak, że nadaje się do użytku. Pozostało mi tylko zwiedzać i zbierać naklejki, by przyozdobić ją z zewnątrz ^^

Tak wyglądała kiedy ją znalazłam - okurzona. Bardzo.



Zamki tata już zdążył mi przedmuchać, jakąś swoją dmuchawą z warsztatu xD



Jeden zerwany paseczek.

A tutaj już gotowa!


Tak bardzo artystyczna aranżacja.

Inwencja twórcza- dodałam kieszonkę :)


Nowy paseczek.

A tak wygląda lekko umyta i z pomalowanymi zadrapaniami;)



To tyle. Tak tylko się chciałam pochwalić.
Jedno mnie zadziwia. Od tak dawna polowałam na taki gadżet. Byłabym w stanie pojechać do Wielkiej Brytanii na pchli targ by taka dostać, a ona sobie spokojnie leżała w piwnicy u mojego wujaszka! ^^

2014/07/11

Okay?

Dwie minuty temu skończyłam czytać "Gwiazd naszych wina" Johna Greena. Przyznam, że zastanawiałam się nad tą książką wcześniej, ale decyzje o wciśnięciu jej do mojej zatłoczonej kolejki czytelniczej podjęłam pod wpływem komentarza pewnego Anonima.

Ehhh...-pozwolicie, że sobie westchnę.

Jest to zdecydowanie dobra książka. Modna w związku z jej niedawną ekranizacją.
Przyznam się teraz serio, że trochę nie wiem co napisać. Nigdy nie byłam dobra w recenzjach ale powiedzmy, że się postaram.

Książka napisana została oczami szesnastoletniej Hazel Grace, która jest normalną nastolatką i lubi oglądać America's Next Top Model. Pewnego dnia poznaje innego normalnego nastolatka i tak się zaczyna ich wspólna historia. No dobrze, z tą normalnością trochę przesadziłam. Hazel i jej przyjaciel cierpią na nieuleczalne choroby. Z winy gwiazd nie dane im jest się wspólnie zestarzeć. Ale gdyby nie te choroby pewnie nigdy by się nie poznali. (Taka moja mała dygresja na temat przeznaczenia)

Książkę czyta się lekko, a język, chociaż miejscami jest bardzo baaaardzo głęboki, zwłaszcza gdy wypowiadają się głowni bohaterowie, wcale nie czyni go niezrozumiałym. Czytając miałam wrażenie, że przynajmniej co dwie strony znalazłabym z pięć dobrych cytatów.

Historia tych dwojga nie jest wesoła. Ale. Czytając czasami śmiałam się.

Nie, nie płakałam pod koniec. Przyznaje się byłam blisko, ale nie.

Nie chce nikomu spojlerować, ale rozumiecie chyba jak działa rak.

Na temat samego autora wypowiedzieć się po jednej książce nie mam prawa, więc nie będę go dziś osądzać.



Podsumowując, nie była to moja książka życia, aczkolwiek godna polecenia. Nie jest długa więc myślę, że przeczytanie jej nie zajmie wam dłuższego czasu. Zwłaszcza, że wciąga. Nie ma jakiejś porywającej fabuły zawierającej tajemnice i  zwroty akcji. Chociaż nie- zwrot akcji jest. Ale koniec spojlerow- lepiej przeczytajcie :)


PS. Mam świadomość, że nie była to popisowa recenzja, ale jak już wspomniałam i jestem z wami szczera - książka jak książka. Czytałam lepsze. Ale to tylko JA. To TY musisz ją przeczytać by się przekonać, czy czasem nie jest książką, która wstrząśnie Twoim życiem.



http://data2.whicdn.com/images/125905012/large.jpg











2014/07/09

50 odcieni pecha: plażowanie.

O tak. Nareszcie mam czas żeby wybrać się na plażę ze znajomymi. Aha. Czas miała jedna osoba. Od rana padał deszcz i grzmialo alee co tam! Jak tylko na moment wyszło słońce wpadałam na rower i jadę. Grzmoty nie nastrajały na opalanie, ale wybrałyśmy się na koktajl. Po wyjściu z kafejki zauważyłyśmy, że  lekko kropi.
*Spojrzenie na siebie.*
*dramatyczna pauza *
Wzruszenie ramion i jedziemy. Nieświadome nadchodzącego...
Dobra trochę się rozpaduje, poczekamy chwilę.
-Ale i tak zmokniemy.
-No doooobra.
Jedziemy dalej i im dalej jedziemy tym deszcz głośniej krzyczy NIE! Dalej nie!  Ale my i tak jedziemy:)
Wyobraźcie sobie taki widok:
Pada deszcz. Nie, nie pada- leje deszcz.
Dwie dziewczyny na rowerach. Przemoknięte do suchej nitki.
Ta pierwsza z zapadanymi okularami i mordem w oczach niestrudzenie pruje do przodu w poszukiwaniu schronienia.
A za nią śmiejąc się w głos jedzie ta druga. Śmieje się i machajac ręką krzyczy Jupiiii! Kocham deszcz latem! Love it!! Hahaha Ej buty mi przemokły:c Czekaj zdejme je bo się zniszczą ^^
Potraficie odgadnąć, która z nich to ja?:D
Kiedy znalazłyśmy schronienie deszcz ustał. Jakże by inaczej?!
Ale co tam. Przygoda! Nie, nie jestem zła na pogodę. No może trochę. Bo jak się nie ogarnie to nici z roboty w ten weekend. 
Bądzmy dobrej myśli ^^
Na koniec ogromne DZIĘKI!:* Dla kierowcy, którego ostatnio ciągle wykorzystuje. Odwdzięcze się jak zdam prawko :D
PS. Ostatnio(wczoraj) spontanicznie obejrzałm sobie mecz. Niestety, chyba przyniosłam Brazylii pecha :c Mam nadzieję, że dzisiejsza walka będzie bardziej wyrównana.
I, że od tej burzy nie wyłączną mi prądu!!!!

2014/07/03

Poezja samotności.

Troszkę się zaniedbałam z blogowaniem. Niestety mój komputer jest na razie nie do użytku, więc wykorzystuje laptop mamy, kiedy tylko nadarzy się okazja.

A cóż to się działo?
-A wakacje.

 Chociaż szczerze to jakoś tego nie odczuwam. Jeszcze w tym roku nie miałam okazji wdziać bikini (chociaż nie wiadomo kiedy opaliłam sobie stopy do połowy :) Wszyscy dookoła pracują, a ja się sama snuje po domu, uczę do prawa jazdy i pożeram jedną książkę po drugiej. Listę mam długa, więc tego mi raczej nie przybraknie.
Tak samo dzisiaj. Siedziałam sobie na ogrodzie (tak przyjmijmy roboczo, że to co mam przed domem to "ogród") i czytałam książkę. Nad głową przelatywało mi dosyć sporo samolotów, no ale są wakacje więc to zrozumiałe. Ludzie uciekają. Spojrzałam w górę i wyobraziłam sobie, co dzieje się w środku tego samolotu, tam w górze. Pilot, który opowiada znajomemu, że wczoraj w Hiszpanii na lotnisku poznał pienną dziewczynę Drugi pilot zazdrosnym wzrokiem spoglądający na kolegę i myślący o swoich problemach z dziećmi i wiecznie złą na niego żona.  Stewardesa, która z niecierpliwością czeka na lądowanie, bo umówiła się z długo niewidzianym narzeczonym. Prawnik w delegacji, matka z dwójką krzyczących dzieci i jej śpiący obok mąż. Parka lecąca na cudowne wakacje. Paczka przyjaciół planująca dzikie imprezy w najbliższym tygodniu.  Starsza kobieta lecąca w odwiedziny do dzieci za granicą, modląca się by samolot się nie rozbił.
Mogłabym tak zgadywać i wymyślać jeszcze długo, ale poczułam wielką chęć ruszenia się z własnymi myślami gdzieś indziej. Zabrałam więc aparat i wskoczyłam na rower.
Powiem wam jedno.

Świat jest piękny. 

Cudowny! Zniewalający! Widoki na wsi są po prostu poetyckie. No kto by się nie zachwycał pagórkami porośniętymi cudownie zielonymi kępami niepielęgnowanej trawy? Albo widokiem żółtych pól na horyzoncie? Dlaczego zdjęcia nie oddają piękna rzeczywistego świata? No dobrze, MOJE nie oddają.

Czułam się taka szczęśliwa, że skręciłam z drogi i podjechałam do masywnego dębu rosnącego na środku pola. Podjechałam tam i przytuliłam to drzewo. Zapytałam go, co pamięta? Jaki Śrem, który rozciąga się na horyzoncie  pamięta? Przytuliłam ucho do pnia, zamknęłam oczy i starałam się nasłuchiwać, wyobrażając sobie. Drewniane domy ze słomą na dachu, odgłosy powozów konnych... Troszkę przeszkadzały mi samoloty i mijające mnie samochody. Swoją droga, ciekawe co ci ludzie sobie o mnie pomyśleli? No nie słyszeli mnie, ale ja przecież gadałam do drzewa?! No nie wstydzę się tego.Ono czuje tak samo jak my i stało się moim nowym przyjacielem.

Wracając byłam tak szczęśliwa, że szczerząc się sama do siebie jechałam slalomem w poprzek całej jezdni. ^^

I poczułam ochotę na chleba z zielonym ogórkiem. Takiegoż zrobiłam sobie na kolację.

Jaką ja jestem szczęściarą, że mogę sobie zrealizować wszystkie zachcianki :)