No i to by było na tyle jeśli chodzi o wiosnę. ;( Humor mi się trochę zepsuł ale jakoś się trzymam, trzy razy dziennie sprawdzając długoterminową prognozę pogody ^^ Przez jeden dzień było tak pięknie, że teraz gdy spojrzę przez okno czuję się jak na głodzie narkotykowym. Tylko, że moim nałogiem jet słońce xD
Dziś zapraszam do przeczytania jednej z moich prac literackich. Ta akurat wystąpiła w konkursie. Jurorom chyba się spodobała i liczę, że wam również. Mam nadzieję, że nie będą to dla was "chipsy intelektualne" i się nim najecie*.
Życzę Smacznego;))
Rutyna
Czasem, żeby napisać dobra książkę nie trzeba wiele się zastanawiać, ani wymyślać historii nie z tej planety. Niekiedy wystarczy się tylko przyjrzeć temu co nas otacza. Może to właśnie to normalne życie jest najciekawsze.
Czy kiedykolwiek przyglądałeś się swojemu otoczeniu ? tak z boku, całkiem obiektywnie? Nie mówię, że jakoś specjalnie za kimś chodzić i sprawdzać czy jest ciekawy, bo właściwie to każdy jest na swój sposób, ale tak z nudów. Może zauważyłeś co ciekawego? Jak się postarasz to zawsze coś sie znajdzie. Ja potrafię zobaczyć w ludziach aż za dużo. Mam na imię Magda, mam czternaście lat i mieszkam w starej kamiennicy w Poznaniu. Moja rodzina jest raczej normalna, przeciętna. Mama, tata, starszy brat Tomek , pies i rybki. Mam przeciętne życie i nieprzeciętnie mi się nudzi. Lubię czytać i zastanawiałam się nad napisaniem czegoś sama, jednak ciężko mi było coś wymyślić, a że lubię obserwować ludzi pomyślałam że może to oni coś mi podpowiedzą. No wiesz swoim zachowaniem. Do tej kamienicy przeprowadziłam się trzy lata temu. Wtedy właśnie zaczęłam przyglądać się mieszkańcom ulicy św. Marcina.
Po drugiej stronie ulicy w mieszkaniu wprost naprzeciw mojego okna mieszka para w średnim wieku. On jest dentystą a Ona nauczycielką. Ci to są dopiero nudni. Wydaję się tak, jakby w ich mieszkaniu mieszkały tylko meble. Trudno powiedzieć czy są szczęśliwym małżeństwem czy raczej tylko ze sobą wytrzymują. Nie potrafię ich rozszyfrować. Nigdy nie zauważyłam jak się obejmują i patrzą sobie w oczy ani też jak na siebie krzyczą .Widzę jak wracają z zakupów które robią razem zaraz po pracy. On idzie oglądać wiadomości ona robi obiad. Po półgodzinie zasiadają razem do stołu i jedzą. Co prawda nie słyszę czy coś mówią ale są to raczej monosylabiczne wypowiedzi. Nigdy też nie zauważyłam żeby któreś z nich opowiadało o czymś z ekscytacją. Bo kiedy ktoś jest podekscytowany to przeważnie widać z daleka jak wymachuje rękami no i po jego twarzy.
Ciekawi mnie jak ci ludzie wytrzymują żyć identycznie każdego dnia. Czy nie przyszło im nigdy do głowy by zrobić cos szalonego? Zmienić cos w swoim życiu? Np. zjeść kolacje o pół godziny wcześniej albo zrobić zakupy w środę zamiast w piątek? Czy to zbyt wiele zmian??
Weź my na to mojego wujka Karola. Jest samotnym facetem po trzydziestce, do niedawna nauczycielem fizyki w miejscowym gimnazjum. Nienawidził tej pracy i irytowali go uczniowie. Nie był człowiekiem zadowolonym z życia, pochłonęła go rutyna. Aż pewnego dnia postanowił rzucić to w diabły. Jego marzeniem było by zostać alpinistą. Bez kompletnej wiedzy, czy tez przygotowania wyjechał w góry i wybrał sie zdobywać szczyty. Jednak na jego nieszczęście okazał sie nie mieć do tego talentu. Złamał sobie nogę. Jego ubezpieczenie sie skończyło więc musiał zaciągnąć kredyt by opłacić leczenie i rehabilitacje. Po powrocie do domu pech go nie opuszczał. Okazało sie że ludzie od których wynajmował mieszkanie wrócili z zagranicy i chcą je odzyskać ,więc musiał sie wynieść do kumpla. Aktualnie mieszka w kawalerce i spłaca kredyt pracując w supermarkecie, a jego największą ambicją jest zdobycie stanowiska szefa działu z nabiałem. Ale wiesz co ? Jest szczęśliwy.
Jego historia nie jest zbyt dobrym przykładem popierającym zmiany w życiu. Ale weźmy pod uwagę że to, co zrobił było naprawdę odważne i szalone zarazem. Nie musza to odraz być tak wielkie zmiany. Można zacząć powoli, kroczek po kroczku a nasze życie może stać sie o wiele ciekawsze.Trzeba próbować zawsze czegoś nowego, ale przyzwyczajenia przecież nikomu jeszcze nie zaszkodziły. Myślisz , że jesteś nudny ? Chciałbyś być jak gwiazda filmowa? Wiesz.. nie powiedziane, że coś by to zmieniło. Jak się za to nie weźmiesz to będziesz robić cały czas to samo i słuchać wszystkich dookoła zamiast siebie.
Ja osobiście się staram, ale jak już wiesz nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Niby codziennie chodzę do szkoły na te same ustalone lekcje ale przecież nigdy nie wiesz co czeka cię za rogiem. Może to być cyrk, korek na drodze lub jakiś zabawny człowiek w ogrodniczkach, z kotem na głowie jadący monocyklem… Są nudni ludzie i są ci ciekawsi. Najważniejsze żeby nie oceniać po pozorach. A wtedy zwykły woźny może się dla nas stać tym człowiekiem z kotem na głowie. I masz pomysł na książkę! Ludzie nie zawsze lubią czytać wampirach, wojnach międzygalaktycznych, morderstwach czy nierealnych romansach. Taka normalna na pozór zwykła historia może im się spodobać bardziej. Człowiek często utożsamia się z tym co czyta i łatwiej mu będzie się wczuć w role kogoś takiego jakim ma szanse być. Można być z pozoru nudnym do bólu, a tak naprawdę super ciekawym.
Przykładem na to jest starszy pan, mój sąsiad z piętra wyżej. Nazywa się Teodor Ostrowski, jest profesorem i kiedyś wykładał na uniwersytecie. Tak naprawdę to nikt oprócz mnie go nie zna, ponieważ on z nikim nie rozmawia. Praktycznie nie wychodzi z mieszkania!
Kiedyś wieczorem, ok. wpół do ósmej kiedy byłam wyrzucić śmieci, zobaczyłam go jak wychodzi z naszej kamienicy z różą w ręce. Hoduje je na balkonie, ma najpiękniejszy balkon na całym Św. Marcinie. Ciekawiło mnie wtedy gdzie idzie, ale spieszyłam się bo jechaliśmy na imieniny do babci. Widywałam go codziennie o tej samej godzinie z taką samą różyczką. Aż wreszcie, pewnego dnia kiedy żegnałam się z koleżanką z klasy, która była u mnie się uczyć roli do przedstawienia w którym grałyśmy, usłyszałam trzaskanie drzwiami i chrobot przekręcanego w klamce klucza. Po chwili kroki na schodach i profesora Ostrowskiego z czerwoną różyczką w ręce. Wtedy postanowiłam go śledzić. Powiedziałam mamie że wychodzę i ruszyłam jego śladem . Trzymałam się dobrych kilka metrów z tyłu i chowałam za czym się dało, normalnie ja Sherlock Holmes… Przeszliśmy chyba pół miasta i nie wydawało się żeby był to już kres naszej wyprawy. Cały czas zastanawiałam się gdzie może chodzić nasz pan profesor. Okazało się, że na cmentarz ! Kiedy tam dotarliśmy puknęłam się w głowę, że na to nie wpadłam. No bo gdzie może chodzić codziennie starszy pan z różą? No ale przecież najtrudniej wpaść na rzecz najbardziej oczywistą. Po kilku minutach krążenia po cmentarzu , pan Ostrowski podszedł do jednego z grobów. Wstawił różę do wazonu i zapalił lampion, a sam usiadł na ławeczce obok. Ja schowana byłam za drzewem i próbowałam niezauważona wychylić się tak żeby przeczytać nazwisko na nagrobku.
-Nie ładnie tak szpiegować innych moja panno .- usłyszałam i ze strachu wypadłam zza drzewa. Podnosząc się zobaczyłam profesora rozbawionego cała sytuacją.
-prze.. przepraszam –było mi strasznie głupio. Ale profesor nie wydawał się być zły. Zaprosił mnie bym usiadła koło niego i opowiedział mi wszystko. Ten grób jest jego żony. Była piękna kobietą, wiem bo pokazał mi później jej zdjęcia. Była modelką dawno, dawno temu. Zmarła 15 lat temu w wypadku lotniczym. Mąż przynosi jej kwiaty codziennie i rozmawia z nią. Tak na serio pan Teodor naprawdę rozmawiał z Elżbietą - tak miała na imię. Mówił do niej „wiesz co Elka ? ty to zawsze byłaś ciekawą osobowością. I widzisz , nawet po śmierci interesują się tobą obcy ludzie” śmiał się wtedy . Opowiadał jej co dziś robił jak się miewa ich przyjaciel –sprzedawca z naszego warzywniaka i jak to znowu Mruczek porwał mu kiełbasę ze śniadania. Zachowywał się jakby mnie tam nie było, a ja za każdym razem kiedy śmiał się z czegoś co mu się przytrafiło jakby czułam obecność Elżbiety, tak jakby śmiała się razem z nim.
Niby robi ciągle to samo ale jednak jest to codziennie jeszcze ciekawsze.
Mogłabym podać jeszcze wiele przykładów na to czy to rutyna i przyzwyczajenia są dobre czy złe ale przecież nie ma na to dobrej odpowiedzi. Trzeba tylko żyć po swojemu. Ci państwo o których wam pisałam może i wydaja się nudni ale skoro tak żyją to taki układ im pasuje i są w pewnym sensie szczęśliwi. Zawsze zastanawiałam się nad tym jak otoczenie wpływa na człowieka…? Ale czy otoczenie to miejsce czy ludzie żyjący wokół ? To dość problematyczne. Mój dziadek zawsze mawia , że „nie ważne jak żyjesz, ważne z kim”.
Kiedy tak patrzę na ludzi rzeczywiście zawsze coś ich łączy, zawsze znajdę w nich coś co dla mnie wydaję się ciekawe. Może jednak znajduję się w uprzywilejowanej pozycji gdyż w moim otoczeniu żyje tylu nieciekawych i przeciętnych ludzi, że aż ciekawią. Nie każdy ma tyle szczęścia. Chociaż jak to mówią „dobry kucharz gotuję wszystko z niczego!” czy jakoś tak. Ja się staram.
Mój kolega Jacek wcale mnie nie rozumie. Zawsze jak mu opowiadam o moich sąsiadach o tym co robili dzisiaj i jacy są, dziwi się jak nudni i przeciętni ludzie mogą mnie tak interesować? Przecież są nudni i przeciętni. Ale ja za tę ich normalność najbardziej ich lubię.
*Zacytowałam tutaj jeden z tekstów mojego szalonego nauczyciela języka polskiego: "wasze wypowiedzi to były chipsy intelektualne, tym się nie da najeść..."
cudowne :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo ;) nawet nie wiesz jak mi tym poprawiłeś/aś humor ^^
Usuń