2014/11/13

StuDYING.

MATURA got me like:
 
 
 Zostało jakieś 172 dni do tego jakże wielce ważnego egzaminu w moim życiu, a ja jakoś szczególnie chyba nie panikuje. Może to źle? Pewnie powinnam się bardziej denerwować, ale ja już tak mam, że rzadko na głos panikuje. Kiedy się czymś przejmuje to raczej jestem poważna i zamyślona, a mój mózg pracuje jak silnik mercedesa, żeby wykombinować jak to zrobić, żeby wszystko jak najlepiej zrobić.
Teraz też tak mam. Powinnam się uczyć na sprawdzian z historii, ale Wielka Rewolucja Francuska już mi uszami wychodzi, a podświadomość przejmuje kontrole nad całym mózgiem i obmyśla dalekosiężny plan działania nauki i przetrwania na najbliższe pięć miesięcy.
 
***

Głupio wyszło. Przez 3 tygodnie prawie nie mieliśmy polskiego, bo nauczyciel miał L-4. Wtedy panikowaliśmy. Nigdy wcześniej bym nie pomyślała, że będę się przejmować nieobecnością nauczyciela, nikt z nas tak nie myślał. Ale to w końcu klasa maturalna i niby nauka jest dla nas w końcu ważna. Tak... Tylko, że jak już nauczyciel wrócił to zamiast być kujonkami i najukochańszymi, biorącymi udział w lekccji uczniami, to jest tak jak wcześniej i jeszcze do tego narzekamy, że każe nam się uczyć. Czyż maturzyści nie są największymi w dziejach hipokrytami? No może nie największymi w dziejach, ale w rankingu jesteśmy wysoko.

Życzę nam więcej zapału do nauki. I aby Europa i Świat w XVIII wieku lekkimi nam (jutro) były.
( I tam te Grzyby też)

1 komentarz:

  1. Nie taka matura straszna jak ją opisują... My też się wkurzaliśmy, że nauczyciele za mało wymagają, a potem narzekaliśmy, że nie mamy życia, bo nauka. Ogólnie to lajcik. To tylko egzamin, mało ważny, jeden z wielu. Jak już będziesz po drugiej stronie mocy to będziesz mówiła tak samo. :)

    OdpowiedzUsuń