Po czym poznać kanara w komunikacji miejskiej?
Nie, nie, wcale nie po legitymacji czy czytniku do biletów.
Otóż, z odległości kilometra poznasz, że to Pan Od Sprawdzania Biletów, kiedy zauważysz kogoś, kto samą swoją postawą zrobi z Ciebie przestępce za to, że podróżujesz autobusem.
To już nie chodzi o to, że powinni być milutcy i potulni, wiadomo muszą wzbudzać jakiś tam respekt. Powiedzmy sobie jednak szczerze - nawet kanar powinien wykazać się odrobiną kultury w miejscu pracy.
Zdaję sobie sprawę, że to jedynie jeden przykład i nie mam zamiaru w żaden sposób uogólniać i uwłaczać porządnym pracownikom MPK, natomiast nie potrafię zostawić bez echa dzisiejszej sytuacji.
Wracałam z zajęć i w pewnym momencie do autobusu wsiadło dwóch kontrolerów. Bardzo miły głos oznajmił Sprawdzanie biletów, więc uszykowałam legitymację. Jednak już po ok. dwóch minutach za moimi plecami nawiązała się kłótnia. Pierwsze co usłyszałam to głos kobiety, na oko w starszym wieku, która ni to do siebie ni to do wszystkich powiedziała coś w stylu, aby kanar się uspokoił, bo ona ma te legitymacje i zaraz mu pokaże.(dodam, że już dość wzburzonym głosem) Nie wiem o co poszło nie chce się wcinać, chciałam zwrócić uwagę na inny aspekt tej kłótni.
Po kilku minutach para krzyczała już na cały autobus kobieta, już nawet nie pamiętam jak dokładnie, starała się bronić i przyznaje nie była przy tym wzorem uprzejmości, ale wyobraźcie sobie jak odpowiadał jej Pan Kanar. Otóż szanowny Pan Od Sprawdzania Biletów w pracy, w miejscu publicznym (bo autobus takim jest prawda?) do obcej osoby, STARSZEJ od siebie (mogłaby być pewnie jego matką) krzyczał Uspokój się!, przerywając jej co dwa słowa.
No przepraszam bardzo. Coś jest nie tak na tym obrazku.
W tym samym czasie jego kolega po fachu nie chciał wypuścić innego mężczyzny z autobusu (pewnie uzasadnieniem tego było to, że nie miał biletu ale nie wiem dokładnie, bo siedziałam za daleko). W każdym razie pan siedział z niemowlęciem na rękach, a kanar zastawił mu sobą przejście i oczywiście odzywał się do niego podniesionym głosem.
Ale to mniej ważne, bo nie znam szczegółów.
Chodzi mi o to, że sprawdzający bilety z reguły zachowują się jakby świat należał do nich i my wszyscy jesteśmy winni bycia jedynie pasażerami komunikacji miejskiej - a przynajmniej jest to moje osobiste odczucie.
Apeluję więc o zachowanie choć minimum dobrego wychowania. No szanujmy się ludzie.
Dziękuję za uwagę, życzę wszystkim miłych podróży :)
Tulipany zamiast skrzydeł.
Just Be Yourself.
2016/01/20
2016/01/14
Cichy zakątek U Przyjaciół.
Zawsze przechodziłam obok i zastanawiałam się, jak jest tam w środku? Chciałam wejść, ale nie wchodziłam.
-Chodź, wejdziemy na chwilkę - powiedziała.
Szum, charakterystyczny dla centrum dużego miasta. Otworzyła szklane drzwi i weszłyśmy na dziedziniec. Gdy się zamknęły - Słuchaj - powiedziała.- Cisza...
Jeszcze moment wcześniej na ulicy za nami przejechał tramwaj i dwa samochody. A tu? Cisza. Cisza, która zdawała się wypełniać każdy centymetr sześcienny tego miejsca. Stałam oniemiała i podziwiałam. Czułam trochę jak ta cisza mnie otula, chciałam ją chłonąć.
-Jak tu pięknie - wyszeptałam, nie mając odwagi, by rozedrzeć tę cisze swoim głosem.
Co to za magiczny zakątek? Dziedziniec budynku Towarzystwa Przyjaciół Nauk, przy ulicy Mielżyńskiego w Poznaniu.
Jeśli tam nie byliście i nie wierzycie w moją przekoloryzowaną historyjkę, zrozumiem was. Ale wybierzcie się tam, a zrozumiecie mnie.
Wybrałam się też do kawiarenki U przyjaciół. Była dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam. Przytulna, aż intymna. Idealna dla kogoś kto chce przyjść i pobyć chwilę ze swoimi myślami. Lub podzielić się nimi z kimś bardzo szczególnym. Gwarantuje, że poczujecie ten romantyczny nastrój.
Będąc tam świat na zewnątrz dla mnie nie istniał. W mojej głowie tworzył się nowy. W takie miejsca mogłabym chodzić szukając inspiracji.
PS. Jeśli jednak, tak jak ja, zechcecie pozwiedzać szerzej i wstąpicie do Biblioteki TPN, uważajcie na cerbera w okularach na łańcuszku pilnującego czytelni.
-Chodź, wejdziemy na chwilkę - powiedziała.
Szum, charakterystyczny dla centrum dużego miasta. Otworzyła szklane drzwi i weszłyśmy na dziedziniec. Gdy się zamknęły - Słuchaj - powiedziała.- Cisza...
Jeszcze moment wcześniej na ulicy za nami przejechał tramwaj i dwa samochody. A tu? Cisza. Cisza, która zdawała się wypełniać każdy centymetr sześcienny tego miejsca. Stałam oniemiała i podziwiałam. Czułam trochę jak ta cisza mnie otula, chciałam ją chłonąć.
-Jak tu pięknie - wyszeptałam, nie mając odwagi, by rozedrzeć tę cisze swoim głosem.
Co to za magiczny zakątek? Dziedziniec budynku Towarzystwa Przyjaciół Nauk, przy ulicy Mielżyńskiego w Poznaniu.
Jeśli tam nie byliście i nie wierzycie w moją przekoloryzowaną historyjkę, zrozumiem was. Ale wybierzcie się tam, a zrozumiecie mnie.
Wybrałam się też do kawiarenki U przyjaciół. Była dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam. Przytulna, aż intymna. Idealna dla kogoś kto chce przyjść i pobyć chwilę ze swoimi myślami. Lub podzielić się nimi z kimś bardzo szczególnym. Gwarantuje, że poczujecie ten romantyczny nastrój.
Będąc tam świat na zewnątrz dla mnie nie istniał. W mojej głowie tworzył się nowy. W takie miejsca mogłabym chodzić szukając inspiracji.
Cisza tutaj jest wręcz namacalna. |
Ten jeden raz kiedy nie spakujesz zeszytu i akurat coś przyjdzie ci do głowy. |
W tej szufladce można zostawić ślad po sobie, ciekawe czy ktoś kiedyś przeczyta mój... |
PS. Jeśli jednak, tak jak ja, zechcecie pozwiedzać szerzej i wstąpicie do Biblioteki TPN, uważajcie na cerbera w okularach na łańcuszku pilnującego czytelni.
2015/12/14
Wampiriada
Przyjemnie jest mieć świadomość, że zrobiło się coś co może pomóc innym.
Tyle zawsze słyszałam o tym, że krwi w szpitalach brakuje. Ja jej mam pod dostatkiem
więc postanowiłam sie podzielić. Idealnie się złożyło, że pomagałam przy akcji Wampiriada
na UAM. Trochę się stresowałam, ale bardziej chyba tym, że nie będę się nadawała. Na
szczęście udało się. Z głową odwróconą jak najdalej od igły ale pozostałam przytomna.
Dzisiejsza akcja cieszyła się dużym zainteresowaniem, jak widać studenci lubią pomagać :) Emotikon smile
Jeśli jeszcze nie byliście, a chcecie oddać krew krwiobus będzie stał jutro przed wydziałem
fizyki na Morasku i w czwartek w Collegium Maius na ul.Fredry.
Emotikon smile
KAŻDA KROPLA SIĘ LICZY! Emotikon smile:)
Tyle zawsze słyszałam o tym, że krwi w szpitalach brakuje. Ja jej mam pod dostatkiem
więc postanowiłam sie podzielić. Idealnie się złożyło, że pomagałam przy akcji Wampiriada
na UAM. Trochę się stresowałam, ale bardziej chyba tym, że nie będę się nadawała. Na
szczęście udało się. Z głową odwróconą jak najdalej od igły ale pozostałam przytomna.
Dzisiejsza akcja cieszyła się dużym zainteresowaniem, jak widać studenci lubią pomagać :) Emotikon smile
Jeśli jeszcze nie byliście, a chcecie oddać krew krwiobus będzie stał jutro przed wydziałem
fizyki na Morasku i w czwartek w Collegium Maius na ul.Fredry.
Emotikon smile
KAŻDA KROPLA SIĘ LICZY! Emotikon smile:)
Fajną nagrodą za oddanie krwi jest siatka słodyczy, które możesz zjeść bez wyrzutów sumienia. W tym osiem czekolad :)
2015/12/12
WYTARGAJ KSIĄŻKI. Zanim ktoś cię ubiegnie.
Wróciłam właśnie z CK Zamek. Wybrałam się tam, żeby wymienić książki, których ja nie chce na te, których już nie chce ktoś inny. Bardzo ciekawy pomysł, przyznaje. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Pierwsze uderzenie - ogromna kolejka przed wejściem. Nie był to w sumie pierwszy raz więc czemu się dziwić. Następne co zobaczyłam, po wymianie zawartości literackiej mojej torby na talonik z liczbą dziesięć, to tłum przyciśnięty do długiego stołu, na którym leżały książki różne, różniaste.
Rozumiem zainteresowanie i liczyłam się z lekkimi przepychankami, ale najwidoczniej nie doceniłam poznańskich czytelników. Stałam już tak ze sporą stertą na ramieniu i przeglądając po raz piąty te same tytuły przede mną. Nie było to wbrew pozorom takie łatwe, bo jednocześnie walczyłam aby nie stracić tej uprzywilejowanej miejscówki. Zauważyłam wtedy, że przecież oni, tzn. obsługa tej imprezy, ciągle przeglądali te książki i dokładali do stołu. To dlaczego ja ich nie widzę? No właśnie wtedy zobaczyłam. Podchodzi pan z naręczem papierowych skarbów i przepycha się aby je odłożyć. Nie zdążył. To, co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Pięć osób stojących najbliżej dosłownie się na niego rzuciło i wyrywali mu te książki tak jakby były plikami dwustuzłotówek. Już wiedziałam dlaczego nic nowego nie znajduje. Do tego trzeba być drapieżnikiem, który szczęśliwie stoi obok tego magicznego pana i wyrwać sobie coś zanim cie ubiegną inni. Brak mi słów. W każdym razie. Coś tam mi się udało wygrzebać, ale niestety ze smutkiem dodaje, że zauważyłam jak jedna dziewczyna wychodzi z jedną moich ulubionych powieści. (Stałam przy niej przez chwile licząc, że może się rozmyśli, ale nic z tego)
Impreza fajna, ale chyba nie nadaję się do tego typu zabaw. Wybierając książki potrafię tak spędzić godziny. Poznawać każdą po kolei w skupieniu i zastanawiać się czy do siebie pasujemy. Przeżuwam każdą powoli jak liście zanim zdecyduje się, że jestem gotowa je przełknąć. Nie przywykłam się szarpać i rozpychać. Nie jestem drapieżnikiem. Nie takim. :)
Rozumiem zainteresowanie i liczyłam się z lekkimi przepychankami, ale najwidoczniej nie doceniłam poznańskich czytelników. Stałam już tak ze sporą stertą na ramieniu i przeglądając po raz piąty te same tytuły przede mną. Nie było to wbrew pozorom takie łatwe, bo jednocześnie walczyłam aby nie stracić tej uprzywilejowanej miejscówki. Zauważyłam wtedy, że przecież oni, tzn. obsługa tej imprezy, ciągle przeglądali te książki i dokładali do stołu. To dlaczego ja ich nie widzę? No właśnie wtedy zobaczyłam. Podchodzi pan z naręczem papierowych skarbów i przepycha się aby je odłożyć. Nie zdążył. To, co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Pięć osób stojących najbliżej dosłownie się na niego rzuciło i wyrywali mu te książki tak jakby były plikami dwustuzłotówek. Już wiedziałam dlaczego nic nowego nie znajduje. Do tego trzeba być drapieżnikiem, który szczęśliwie stoi obok tego magicznego pana i wyrwać sobie coś zanim cie ubiegną inni. Brak mi słów. W każdym razie. Coś tam mi się udało wygrzebać, ale niestety ze smutkiem dodaje, że zauważyłam jak jedna dziewczyna wychodzi z jedną moich ulubionych powieści. (Stałam przy niej przez chwile licząc, że może się rozmyśli, ale nic z tego)
Impreza fajna, ale chyba nie nadaję się do tego typu zabaw. Wybierając książki potrafię tak spędzić godziny. Poznawać każdą po kolei w skupieniu i zastanawiać się czy do siebie pasujemy. Przeżuwam każdą powoli jak liście zanim zdecyduje się, że jestem gotowa je przełknąć. Nie przywykłam się szarpać i rozpychać. Nie jestem drapieżnikiem. Nie takim. :)
2015/12/02
Stop Hejtom.
Mogę się pokusić o stwierdzenie, że każdy z nas raz chociaż zetknął się z tzw. mową nienawiści. Mam tez ogólnie wrażenie, że więcej w dzisiejszych czasach nienawiści i złych wiadomości niż komplementów i radosnych nowin. Oczywiście mogę tu trochę hiperbolizować, ale powiedzmy sobie szczerze. Anonimowość jaką daje internet nie kusi raczej do obsypywania nieznajomych komplementami. Prędzej mając możliwość bezkarności obrzucimy kogoś mięsem niż go pochwalimy (za to wolelibyśmy być rozpoznawani). Fora internetowe, strony i portale zalewane są szeroko pojętym hejtem. I to dzieje się nie tylko w sieci, w końcu ściany budynków mogą w tym przypadku być swego rodzaju przodkami choćby wall'a na facebooku. Tam również młodzi gniewni zostawiają graficzny ślad po tym, co im na żołądku leży.
Widzimy to wszyscy. Walczyć z tym też możemy wszyscy.
Brałam dzisiaj udział w warsztatach "HEJTSTOP" organizowanych przez NZS UAM. Sama, przyznam się, nie bardzo wierzyłam w skuteczność walki z tym zjawiskiem. Po dzisiejszym dniu nauczyłam się kilku rzeczy o tej walce. Nie należy na to pozwalać. Sprawmy, by nasz świat był dobry i radosny! Tak wiem, że to zabrzmiało jak słowa sloganu słabej kampanii wyborczej, ale przekaz był jasny.
Wejdźcie na stronę i zapoznajcie się ze sposobami hamowania hejtu w sieci. To nie wymaga wielkiego wysiłku.:) A jeśli chcecie działać od razu, zapraszam na ostatnią część dzisiejszych warsztatów, na które trochę nie bardzo pozwoliła nam pogoda. Chodzi mi o zamalowywanie jednego z hejtów na poznańskich budynkach. Jeśli chcecie działać, albo po prostu z czystej ciekawości zobaczyć jak to jest malować po budynku weźcie znajomych i zróbmy coś aby pomóc miastu w walce z mową nienawiści. Informacja powinna pojawić się na wydarzeniu jeśli będziecie zainteresowani :)
Raz jeszcze zachęcam: Nie dajmy się obrzucać hejtem i nie dajmy nim smarować innych. Jeśli widzicie komentarz, który kogoś obraża - kliknijcie zgłoś - to nie boli. Wręcz przeciwnie, możecie pomóc by nie bolało adresata tego hejta, bo być może go nie przeczyta.
***
Strony:
,
2015/11/29
Teatralne doznania.
Sobota minęła mi bardzo teatralnie.
Z rana udałam się na wyprzedaż kostiumów do Teatru Muzycznego. Bardzo fajny pomysł jeśli spojrzeć na to przez pryzmat nadchodzącego karnawału. Osobiście uwielbiam przebierane imprezy, a nie każdy ma taką wyobraźnię i zdolności aby stworzyć coś samemu od zera. A nawet jeśli nie chcesz nic kupić, to kto by się oparł pokusie pogrzebania w teatralnych kostiumach, choćby tylko po to by sobie kilka po przymierzać :)
Nie nastawiałam się specjalnie na coś konkretnego, ale udało mi się zakupić nawet cały ciekawy kostium. Niestety nie wiem z jakiego jest przedstawienia.
Aby dopełnić teatralny dzień udałam się do CK Zamek na przedstawienie Studia Teatralne Próby "Bankiet" Witolda Gombrowicza. W samym zamku byłam dopiero drugi raz i cały czas się gubię, więc zajęło mi trochę czasu zanim znalazłam odpowiednia salę. Po serii labiryntów zobaczyłam grupkę ludzi więc zapytałam i okazało się, że trafiłam. Poczekałam jeszcze chwilę i kilka osób się ruszyło w kierunku wejścia, więc poszłam za nimi. Jeszcze trochę czekania - byłam jakoś w połowie kolejki, w każdym razie tak mi się wydawało. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam za sobą tłum. No można było się tego spodziewać, ponieważ na facebooku na wydarzeniu opcje wezmę udział zaznaczyło przeszło 170 osób, a i jeszcze ponad 200 było zainteresowanych. Kiedy w końcu nas wpuścili i zobaczyłam tę maluteńką sale zaczęłam się zastanawiać jakim cudem oni ich tu wszystkich pomieszczą? No właśnie nijak. Kiedy tak się zapełniło tak, że aktorowi zostało 20 cm sceny ktoś za to odpowiedzialny stanął w drzwiach i przeprosił ale niestety "nie wejdą państwo dzisiaj, zapraszamy w styczniu". Byłam w lekkim szoku jakie mam szczęście, bo nie tylko się dostałam, ale miałam jeszcze miejsce w pierwszym rzędzie :)
Sztuka lekko zagmatwana, ale spodziewałam się tego, to w końcu Gombrowicz. Kiedy wróciłam zapoznałam się bliżej z przesłaniem opowiadania i faktycznie aktorzy, w mojej opinii, świetnie je przekazali. W skrócie myślę, że pasowało to do przekonania, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą i tak w tym przypadku złe zachowania księcia tępo powtarzane przez dwór miały stać się dopuszczalne.
Jeśli ktoś z was był w nieszczęśliwej połowie, która nie weszła naprawdę polecam spróbować ponownie w styczniu, bo warto.
Ciekawy dzień,a tu jeszcze niespodzianka - kolejne przestawienie w tej samej sali. "Wielkie kazanie" Leszka Kołakowskiego. Monodram, w którym ksiądz wytykał zebranym wiernym (patrz:widownia), to, że oddają się szatanowi. Bardzo trafne spostrzeżenie moim zdaniem, gdyż faktycznie ludzie (nie mówię, że każdy) robią pobożne rzeczy nie dlatego, że tak trzeba, ale po to by ich Bóg po śmierci wiedział, że oni to robili i mieli u niego kolokwialnie mówiąc chody. Świetna gra aktorska moim zdaniem. Od samego początku ksiądz ten wydał mi się podejrzany choćby dlatego, że jego mowa ciała i "szalone oczka" nie pasowały do typowego obrazu klechy. Tak jak przypuszczałam nastąpił zwrot akcji i okazało się, że tak naprawdę był to diabeł. Powtarzał, że zło trzeba zwalczyć złem dlatego też on stał się zły, by pokonać diabła. Tutaj pojawia się błędne koło, ale autor dramatu odpowiada na to zdaniem, którego nie potrafię odnaleźć, ale chodziło o to, że należy w jednym dole stać aby ze sobą walczyć czy jakoś tak. Diabelskie rozumowanie. Aczkolwiek sztuka również warta polecenia :)
Z rana udałam się na wyprzedaż kostiumów do Teatru Muzycznego. Bardzo fajny pomysł jeśli spojrzeć na to przez pryzmat nadchodzącego karnawału. Osobiście uwielbiam przebierane imprezy, a nie każdy ma taką wyobraźnię i zdolności aby stworzyć coś samemu od zera. A nawet jeśli nie chcesz nic kupić, to kto by się oparł pokusie pogrzebania w teatralnych kostiumach, choćby tylko po to by sobie kilka po przymierzać :)
Nie nastawiałam się specjalnie na coś konkretnego, ale udało mi się zakupić nawet cały ciekawy kostium. Niestety nie wiem z jakiego jest przedstawienia.
Przymierzanie odbywało się w warunkach polowych czyli publicznie - czy się wstydzisz czy nie :) |
Aby dopełnić teatralny dzień udałam się do CK Zamek na przedstawienie Studia Teatralne Próby "Bankiet" Witolda Gombrowicza. W samym zamku byłam dopiero drugi raz i cały czas się gubię, więc zajęło mi trochę czasu zanim znalazłam odpowiednia salę. Po serii labiryntów zobaczyłam grupkę ludzi więc zapytałam i okazało się, że trafiłam. Poczekałam jeszcze chwilę i kilka osób się ruszyło w kierunku wejścia, więc poszłam za nimi. Jeszcze trochę czekania - byłam jakoś w połowie kolejki, w każdym razie tak mi się wydawało. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam za sobą tłum. No można było się tego spodziewać, ponieważ na facebooku na wydarzeniu opcje wezmę udział zaznaczyło przeszło 170 osób, a i jeszcze ponad 200 było zainteresowanych. Kiedy w końcu nas wpuścili i zobaczyłam tę maluteńką sale zaczęłam się zastanawiać jakim cudem oni ich tu wszystkich pomieszczą? No właśnie nijak. Kiedy tak się zapełniło tak, że aktorowi zostało 20 cm sceny ktoś za to odpowiedzialny stanął w drzwiach i przeprosił ale niestety "nie wejdą państwo dzisiaj, zapraszamy w styczniu". Byłam w lekkim szoku jakie mam szczęście, bo nie tylko się dostałam, ale miałam jeszcze miejsce w pierwszym rzędzie :)
Sztuka lekko zagmatwana, ale spodziewałam się tego, to w końcu Gombrowicz. Kiedy wróciłam zapoznałam się bliżej z przesłaniem opowiadania i faktycznie aktorzy, w mojej opinii, świetnie je przekazali. W skrócie myślę, że pasowało to do przekonania, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą i tak w tym przypadku złe zachowania księcia tępo powtarzane przez dwór miały stać się dopuszczalne.
Jeśli ktoś z was był w nieszczęśliwej połowie, która nie weszła naprawdę polecam spróbować ponownie w styczniu, bo warto.
Ciekawy dzień,a tu jeszcze niespodzianka - kolejne przestawienie w tej samej sali. "Wielkie kazanie" Leszka Kołakowskiego. Monodram, w którym ksiądz wytykał zebranym wiernym (patrz:widownia), to, że oddają się szatanowi. Bardzo trafne spostrzeżenie moim zdaniem, gdyż faktycznie ludzie (nie mówię, że każdy) robią pobożne rzeczy nie dlatego, że tak trzeba, ale po to by ich Bóg po śmierci wiedział, że oni to robili i mieli u niego kolokwialnie mówiąc chody. Świetna gra aktorska moim zdaniem. Od samego początku ksiądz ten wydał mi się podejrzany choćby dlatego, że jego mowa ciała i "szalone oczka" nie pasowały do typowego obrazu klechy. Tak jak przypuszczałam nastąpił zwrot akcji i okazało się, że tak naprawdę był to diabeł. Powtarzał, że zło trzeba zwalczyć złem dlatego też on stał się zły, by pokonać diabła. Tutaj pojawia się błędne koło, ale autor dramatu odpowiada na to zdaniem, którego nie potrafię odnaleźć, ale chodziło o to, że należy w jednym dole stać aby ze sobą walczyć czy jakoś tak. Diabelskie rozumowanie. Aczkolwiek sztuka również warta polecenia :)
2015/11/26
Studenci filmują.
Witajcie Kochani!
Jadąc dzisiaj tramwajem doznałam olśnienia. Gdybym nie była tak ściśnięta przez innych pasażerów to pewnie puknęłabym się w czoło. Zdałam sobie sprawę, że już od dwóch miesięcy mieszkam w Poznaniu i dosyć dużo się wokół dzieje, a ostatni post na bloga dodałam we wrześniu. Co się z tobą dzieje dziewczyno?
Jako, że żyjemy w złotym wieku ekshibicjonizmu, który internet bardzo nam ułatwia postanowiłam, że zacznę dzielić się z wami moimi kulturalnymi przygodami. W końcu po coś założyłam tego bloga prawda? :) Jak mogłaś o tym zapomnieć...
Można powiedzieć, że pasjonuję się praktycznie każdą formą kultury, a mieszkanie w centrum większego miasta nareszcie ułatwiło mi do niej dostęp, także staram się chłonąć jak najwięcej. Nie będę zdradzać wszystkiego od razu, ale mam na oku kilka wydarzeń, w których chce wziąć udział i oczywiście mam zamiar się tym z wami podzielić :) Bez zbędnych wstępów zaczniemy od dzisiejszego.
Szczęśliwie na początku roku udało mi się dostać do Kuriera Akademickiego, studenckiego programu informacyjnego. Jako niedoświadczona świeżynka na razie jestem w expresie czyli wydaniu ukazującym się wyłącznie na You Tube. Swoją pracą chcę zarobić na to, by przyjęto mnie do głównej redakcji. Do kolejnego odcinka razem z koleżanką z roku przygotowywałam materiał z Przeglądu Filmów Studenckich "Jedna Rolka" organizowanego przez Forum Kultury Audiowizualnej. Konkurs polegał na nadesłaniu filmu o dowolnej treści i formie mieszczącego się w maximum 11 minutach, ponieważ tyle trwała kiedyś jedna rolka filmowa. Po selekcji wybrano jedenaście filmów i wyświetlono je na dużym ekranie. A z nich jury wybrało zwycięzców. Również publiczność miała okazję wyrazić swoje zdanie przyznając nagrodę specjalną.
Śmiesznie się składa, (ale to połączenie bynajmniej nie było przypadkowe)że akurat również startowałam w tym konkursie z filmem zrealizowanym razem z grupą moich znajomych czyli moich najwspanialszych aktorów, którzy mnie zawsze dzielnie znoszą kiedy próbuje im wcisnąć kolejny projekt :) Niestety nasz film nie przeszedł wstępnej selekcji i nie trafił do szczęśliwej jedenastki wyświetlanej na przeglądzie.
Pokaz odbył się dzisiaj w Nowym Kinie Pałacowym w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Były bardzo ciekawe tylko szkoda, że godzina taka trudna, bowiem odbywało się to w południe, więc ciężko było zabrać znajomych, którzy mieli np. w tym czasie zajęcia. Jednakże pomysł bardzo ciekawy i mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze bardziej dopracowany oraz, że niedługo pojawi się więcej tego typu inicjatyw dla studentów :)
Nie mam się w sumie co rozpisywać tylko po prostu zaproszę was na kolejny odcinek Kuriera Akademickiego Express, który powinien wyjść w przyszłym tygodniu. Nie omieszkam udostępnić linku oczywiście :)
Na koniec zapraszam do obejrzenia mojego dzieła. Może chociaż wam się spodoba :) A jeśli nie, jestem chętna przyjąć każdą konstruktywna krytykę. Podkreślam KONSTRUKTYWNĄ, bo jeśli ktoś się nie zna i napisze mi tylko, że się nie nadaje, bo wyszło głupio będzie mi tylko niepotrzebnie przykro, a i nic się po tym nie nauczę :P
Zapraszam do komentowania i do zobaczenia mam nadzieje niedługo i bardziej regularnie :)
Jadąc dzisiaj tramwajem doznałam olśnienia. Gdybym nie była tak ściśnięta przez innych pasażerów to pewnie puknęłabym się w czoło. Zdałam sobie sprawę, że już od dwóch miesięcy mieszkam w Poznaniu i dosyć dużo się wokół dzieje, a ostatni post na bloga dodałam we wrześniu. Co się z tobą dzieje dziewczyno?
Jako, że żyjemy w złotym wieku ekshibicjonizmu, który internet bardzo nam ułatwia postanowiłam, że zacznę dzielić się z wami moimi kulturalnymi przygodami. W końcu po coś założyłam tego bloga prawda? :) Jak mogłaś o tym zapomnieć...
Można powiedzieć, że pasjonuję się praktycznie każdą formą kultury, a mieszkanie w centrum większego miasta nareszcie ułatwiło mi do niej dostęp, także staram się chłonąć jak najwięcej. Nie będę zdradzać wszystkiego od razu, ale mam na oku kilka wydarzeń, w których chce wziąć udział i oczywiście mam zamiar się tym z wami podzielić :) Bez zbędnych wstępów zaczniemy od dzisiejszego.
Szczęśliwie na początku roku udało mi się dostać do Kuriera Akademickiego, studenckiego programu informacyjnego. Jako niedoświadczona świeżynka na razie jestem w expresie czyli wydaniu ukazującym się wyłącznie na You Tube. Swoją pracą chcę zarobić na to, by przyjęto mnie do głównej redakcji. Do kolejnego odcinka razem z koleżanką z roku przygotowywałam materiał z Przeglądu Filmów Studenckich "Jedna Rolka" organizowanego przez Forum Kultury Audiowizualnej. Konkurs polegał na nadesłaniu filmu o dowolnej treści i formie mieszczącego się w maximum 11 minutach, ponieważ tyle trwała kiedyś jedna rolka filmowa. Po selekcji wybrano jedenaście filmów i wyświetlono je na dużym ekranie. A z nich jury wybrało zwycięzców. Również publiczność miała okazję wyrazić swoje zdanie przyznając nagrodę specjalną.
Śmiesznie się składa, (ale to połączenie bynajmniej nie było przypadkowe)że akurat również startowałam w tym konkursie z filmem zrealizowanym razem z grupą moich znajomych czyli moich najwspanialszych aktorów, którzy mnie zawsze dzielnie znoszą kiedy próbuje im wcisnąć kolejny projekt :) Niestety nasz film nie przeszedł wstępnej selekcji i nie trafił do szczęśliwej jedenastki wyświetlanej na przeglądzie.
Pokaz odbył się dzisiaj w Nowym Kinie Pałacowym w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Były bardzo ciekawe tylko szkoda, że godzina taka trudna, bowiem odbywało się to w południe, więc ciężko było zabrać znajomych, którzy mieli np. w tym czasie zajęcia. Jednakże pomysł bardzo ciekawy i mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze bardziej dopracowany oraz, że niedługo pojawi się więcej tego typu inicjatyw dla studentów :)
Nie mam się w sumie co rozpisywać tylko po prostu zaproszę was na kolejny odcinek Kuriera Akademickiego Express, który powinien wyjść w przyszłym tygodniu. Nie omieszkam udostępnić linku oczywiście :)
Na koniec zapraszam do obejrzenia mojego dzieła. Może chociaż wam się spodoba :) A jeśli nie, jestem chętna przyjąć każdą konstruktywna krytykę. Podkreślam KONSTRUKTYWNĄ, bo jeśli ktoś się nie zna i napisze mi tylko, że się nie nadaje, bo wyszło głupio będzie mi tylko niepotrzebnie przykro, a i nic się po tym nie nauczę :P
Zapraszam do komentowania i do zobaczenia mam nadzieje niedługo i bardziej regularnie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)