Wróciłam właśnie z CK Zamek. Wybrałam się tam, żeby wymienić książki, których ja nie chce na te, których już nie chce ktoś inny. Bardzo ciekawy pomysł, przyznaje. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Pierwsze uderzenie - ogromna kolejka przed wejściem. Nie był to w sumie pierwszy raz więc czemu się dziwić. Następne co zobaczyłam, po wymianie zawartości literackiej mojej torby na talonik z liczbą dziesięć, to tłum przyciśnięty do długiego stołu, na którym leżały książki różne, różniaste.
Rozumiem zainteresowanie i liczyłam się z lekkimi przepychankami, ale najwidoczniej nie doceniłam poznańskich czytelników. Stałam już tak ze sporą stertą na ramieniu i przeglądając po raz piąty te same tytuły przede mną. Nie było to wbrew pozorom takie łatwe, bo jednocześnie walczyłam aby nie stracić tej uprzywilejowanej miejscówki. Zauważyłam wtedy, że przecież oni, tzn. obsługa tej imprezy, ciągle przeglądali te książki i dokładali do stołu. To dlaczego ja ich nie widzę? No właśnie wtedy zobaczyłam. Podchodzi pan z naręczem papierowych skarbów i przepycha się aby je odłożyć. Nie zdążył. To, co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Pięć osób stojących najbliżej dosłownie się na niego rzuciło i wyrywali mu te książki tak jakby były plikami dwustuzłotówek. Już wiedziałam dlaczego nic nowego nie znajduje. Do tego trzeba być drapieżnikiem, który szczęśliwie stoi obok tego magicznego pana i wyrwać sobie coś zanim cie ubiegną inni. Brak mi słów. W każdym razie. Coś tam mi się udało wygrzebać, ale niestety ze smutkiem dodaje, że zauważyłam jak jedna dziewczyna wychodzi z jedną moich ulubionych powieści. (Stałam przy niej przez chwile licząc, że może się rozmyśli, ale nic z tego)
Impreza fajna, ale chyba nie nadaję się do tego typu zabaw. Wybierając książki potrafię tak spędzić godziny. Poznawać każdą po kolei w skupieniu i zastanawiać się czy do siebie pasujemy. Przeżuwam każdą powoli jak liście zanim zdecyduje się, że jestem gotowa je przełknąć. Nie przywykłam się szarpać i rozpychać. Nie jestem drapieżnikiem. Nie takim. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz