-Chodź, wejdziemy na chwilkę - powiedziała.
Szum, charakterystyczny dla centrum dużego miasta. Otworzyła szklane drzwi i weszłyśmy na dziedziniec. Gdy się zamknęły - Słuchaj - powiedziała.- Cisza...
Jeszcze moment wcześniej na ulicy za nami przejechał tramwaj i dwa samochody. A tu? Cisza. Cisza, która zdawała się wypełniać każdy centymetr sześcienny tego miejsca. Stałam oniemiała i podziwiałam. Czułam trochę jak ta cisza mnie otula, chciałam ją chłonąć.
-Jak tu pięknie - wyszeptałam, nie mając odwagi, by rozedrzeć tę cisze swoim głosem.
Co to za magiczny zakątek? Dziedziniec budynku Towarzystwa Przyjaciół Nauk, przy ulicy Mielżyńskiego w Poznaniu.
Jeśli tam nie byliście i nie wierzycie w moją przekoloryzowaną historyjkę, zrozumiem was. Ale wybierzcie się tam, a zrozumiecie mnie.
Wybrałam się też do kawiarenki U przyjaciół. Była dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam. Przytulna, aż intymna. Idealna dla kogoś kto chce przyjść i pobyć chwilę ze swoimi myślami. Lub podzielić się nimi z kimś bardzo szczególnym. Gwarantuje, że poczujecie ten romantyczny nastrój.
Będąc tam świat na zewnątrz dla mnie nie istniał. W mojej głowie tworzył się nowy. W takie miejsca mogłabym chodzić szukając inspiracji.
Cisza tutaj jest wręcz namacalna. |
Ten jeden raz kiedy nie spakujesz zeszytu i akurat coś przyjdzie ci do głowy. |
W tej szufladce można zostawić ślad po sobie, ciekawe czy ktoś kiedyś przeczyta mój... |
PS. Jeśli jednak, tak jak ja, zechcecie pozwiedzać szerzej i wstąpicie do Biblioteki TPN, uważajcie na cerbera w okularach na łańcuszku pilnującego czytelni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz