Mój durny kot wrócił do domu.
Pewnie przeczytała wpis na blogu i zrobiło jej się głupio :)
2014/11/24
2014/11/23
Szacunek dla ludzi z pasją.
Miałam dzisiaj okazje zobaczyć występy na Zaduszkach Muzycznych w śremskim LO od kulis. Prawie dosłownie siedziałam na scenie. Najbardziej rzuciła mi się w oczy ekspresja na twarzach muzyków. Widać było u nich zaangażowanie i pasje do do tego co robią. Podziw i szacunek ludzie. Już nawet słów mi brakuje na perkusistów i perkusistki. Ja nie jestem pewna czy byłabym w stanie jednocześnie masować się po brzuchu i tupać, a jak patrzyłam na was... Szacunek.
Przepraszam. Miałam taki dobry pomysł na ten post, ale nie jestem w stanie.
Mój kot wyszedł z domu w piątek i do teraz się nie pokazał. Ja wiem, nie ma co histeryzować, to w końcu kot, ale to do niej nie podobne. A zważając na to co się kiedyś stało z moim innym kotem, jednocześnie jeden z moich właśnie wrócił z poważnej operacji nie potrafię mysleć o niczym innym. One są jak moja rodzina i ja wariatka chodzę po domu zaglądając dosłownie wszędzie i powtarzając tępo Gdzie jest Mora... i robiąc kici kici non stop. Nie mogę myśleć. Przepraszam.
Raz jeszcze wielki szacunek dla wszystkich muzyków świata za tę pasję. I gratulacje dla naszych lokalnych za te wspaniałe koncerty. Dzięki.
Przepraszam. Miałam taki dobry pomysł na ten post, ale nie jestem w stanie.
Mój kot wyszedł z domu w piątek i do teraz się nie pokazał. Ja wiem, nie ma co histeryzować, to w końcu kot, ale to do niej nie podobne. A zważając na to co się kiedyś stało z moim innym kotem, jednocześnie jeden z moich właśnie wrócił z poważnej operacji nie potrafię mysleć o niczym innym. One są jak moja rodzina i ja wariatka chodzę po domu zaglądając dosłownie wszędzie i powtarzając tępo Gdzie jest Mora... i robiąc kici kici non stop. Nie mogę myśleć. Przepraszam.
Raz jeszcze wielki szacunek dla wszystkich muzyków świata za tę pasję. I gratulacje dla naszych lokalnych za te wspaniałe koncerty. Dzięki.
2014/11/20
Przerost Formy nad treścią
Gombrowicz, sprytny gość, wyciągnął ze mnie myśl, którą od zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy. Kiedy człowiek jest naprawdę sobą? Czym tak naprawdę jest to nasze bycie sobą? Według mnie nikt nie ma tak naprawdę jednej twarzy. I tak jak zauważył Gombrowicz ciągle przywdziewamy jakieś formy. W zależności od tego z kim w danym momencie jesteśmy, w jakim otoczeniu, zmieniamy się i stajemy inną osobą niż w np. całkiem innym otoczeniu. Czy wtedy nadal jesteśmy sobą, czy może jedynie udajemy kogoś by wpasować się w formę i podświadomie zmieniamy tak by jak najlepiej wypaść w oczach otoczenia? To kim tak naprawdę jesteśmy ujawnia się gdy nie musimy tego nikomu pokazać, udowodnić, czyli kiedy jesteśmy sami. Nie potrafię siebie określić jaka jestem naprawdę, ponieważ nie mogę być wobec samej siebie obiektywna. Wiem jedno - mam tysiące twarzy i wcieleń, tak jak każdy z nas. Dla rodziców jestem dorastającą jedyną córką, dla dziadków jedną z ukochanych wnucząt, dla przyjaciół kurduplem, który śmieje się ze wszystkiego i miewa całkiem kreatywne pomysły, dla nauczycielki matematyki tylko uczennicą, która nie umie bo nie potrafi słuchać na lekcji o liczeniu kątów w bryłach. Za to na siłowni jedynie dziewczyną w różowej bluzce, która przychodzi biegać godzinę dziennie, w spożywczaku osobą, która kupuje jogurt albo chleb, taką jak tysiące innych klientów. Tak samo jest gdy ktoś mija mnie na ulicy, jestem jedynie osobą która albo się uśmiechnie albo minie nie zauważając. Dla każdego jestem inna i choć pewnie nasuwa się wam odpowiedź, że gdy się mnie pozna to wtedy wiadomo jaka jestem i jestem właśnie taką osobą, ale wobec każdej, KAŻDEJ innej osoby zachowujemy się zupełnie odmiennie. Założę się, że gdyby wszystkie moje koleżanki i znajomych przepytać szczerze i z osobna to odnalazłyby się pewne podobieństwa w opisie, ale nie byłyby takie same. Dla każdego z nich jestem kimś innym, ponieważ zachowuje się wobec nich tak jak moja podświadomosć odbiera ich zachowanie i stara się dopasować.
Jesteśmy niewolnikami form.
Chciałabym się kiedyś przekonać kim bym była dla samej siebie...
Jesteśmy niewolnikami form.
Chciałabym się kiedyś przekonać kim bym była dla samej siebie...
2014/11/18
Reklamy psują mózg.
Świat istnieje tylko dzięki temu, że zawsze za późno się cofać.
- Witold Gombrowicz.
Czasem się coś zrobi i nie pomyśli o konsekwencjach. Świat w XXI wieku rozwija się tak szybko, że za chwilę będziemy latali poduszkowcami na paliwo z makaronu.
Ale ja dzisiaj nie dokładnie o tym chciałam napisać. Już od dłuższego czasu leży mi na wątrobie popularność technologii w naszym życiu. Oczywiście jest bardzo pomocna no i przecież sama z niej korzystam, chociażby pisząc tego bloga, ale czy nie macie wrażenia, że odbiera nam ona ważne aspekty życia? Np. kiedy dzieci zamiast grać w piłkę, wolą tablet?
Przykład nasunął mi się dzisiaj podczas oglądania TV. Bardzo, że się tak kolokwialnie wyrażę, bo inaczej nie mogę tego określić- wpieniają mnie, tak za moment chyba zacznę toczyć piane z ust, reklamy pewnej kolorowej telefonii komórkowej i czegoś tam jeszcze. Już od jakiegoś czasu producenci pokazują w reklamach wypaczony obraz rodziny. Jak choćby to, że cała rodzina nie wyprowadzi psa, który bardzo o to prosi, ponieważ są zajęci swoimi telefonami, smarttelewizorami i Internetem bezprzewodowym. Halo!? Czy widzicie tu konflikt? Inny przykład, dzieci chcą jechać na wakacje, a ojciec na to, że po co surfować po falach i uprawiać sport kiedy lepiej wylegiwać się na kanapie i gapić w ekran komputera. I najnowsze odkrycie- reklama świąteczna. Pokazuje naszym dzieciom (tzn, moim jeszcze nie bo ich nie mam, ale mam młodsze kuzynostwo, któremu współczuje), że od danych w prezencie ukochanej osobie miłości, zaufania i pomocnej dłoni, lepszy jest- uwaga- SMARTfon, TABLET oraz SMARTwatch. Aż mi słów zabrakło taka piana poszła.
I jak tu nie wychowywać outsiderów i psychopatów w takim społeczeństwie, ja się pytam.
PS. Właśnie słucham THE BEST OF BACH na Spotify. Polecam <3
- Witold Gombrowicz.
Czasem się coś zrobi i nie pomyśli o konsekwencjach. Świat w XXI wieku rozwija się tak szybko, że za chwilę będziemy latali poduszkowcami na paliwo z makaronu.
Ale ja dzisiaj nie dokładnie o tym chciałam napisać. Już od dłuższego czasu leży mi na wątrobie popularność technologii w naszym życiu. Oczywiście jest bardzo pomocna no i przecież sama z niej korzystam, chociażby pisząc tego bloga, ale czy nie macie wrażenia, że odbiera nam ona ważne aspekty życia? Np. kiedy dzieci zamiast grać w piłkę, wolą tablet?
Przykład nasunął mi się dzisiaj podczas oglądania TV. Bardzo, że się tak kolokwialnie wyrażę, bo inaczej nie mogę tego określić- wpieniają mnie, tak za moment chyba zacznę toczyć piane z ust, reklamy pewnej kolorowej telefonii komórkowej i czegoś tam jeszcze. Już od jakiegoś czasu producenci pokazują w reklamach wypaczony obraz rodziny. Jak choćby to, że cała rodzina nie wyprowadzi psa, który bardzo o to prosi, ponieważ są zajęci swoimi telefonami, smarttelewizorami i Internetem bezprzewodowym. Halo!? Czy widzicie tu konflikt? Inny przykład, dzieci chcą jechać na wakacje, a ojciec na to, że po co surfować po falach i uprawiać sport kiedy lepiej wylegiwać się na kanapie i gapić w ekran komputera. I najnowsze odkrycie- reklama świąteczna. Pokazuje naszym dzieciom (tzn, moim jeszcze nie bo ich nie mam, ale mam młodsze kuzynostwo, któremu współczuje), że od danych w prezencie ukochanej osobie miłości, zaufania i pomocnej dłoni, lepszy jest- uwaga- SMARTfon, TABLET oraz SMARTwatch. Aż mi słów zabrakło taka piana poszła.
I jak tu nie wychowywać outsiderów i psychopatów w takim społeczeństwie, ja się pytam.
PS. Właśnie słucham THE BEST OF BACH na Spotify. Polecam <3
2014/11/17
Atak piranii na miejskiej pływalni.
Byliście kiedyś na młodzieżowych zawodach pływackich? Chociażby jako kibice?
Ja przerobiłam prawie każdy możliwy stołek: od kibica przez zawodnika do sędziego i spikera. Tylko wygranym nie byłam. Ha. Ha.
No dobra. Co chciałam powiedzieć. Jeśli nie byliście na takich zawodach, to może oglądaliście kiedyś na Animal Planet jak kotłuje się woda gdy piranie spożywają obiadek? No kropka w kropkę ten sam widok podczas rozgrzewki zawodników. :)
To tak zabawnie brzmi, ale niewielu doświadczyło tego od wewnątrz tj. pływania pośród tych piranii.
Moi drodzy, to nie jest takie proste, o nie. Normalnie na torze, powiedzmy na treningu pływa tak plus minus 6 osób. I to jest akurat. Jednakże jeśli przychodzimy na basen prywatnie i na naszym torze pojawi się JEDNA osoba, której nie znamy i pływa w lekko innym tempie od naszego, to już wielce intruz i ciasno. Wracając do rozgrzewki. Kiedy już wyobraziliście sobie 6 osób na torze jak sobie ładnie kolejno płyną, to teraz pomnóżcie to sobie przez mocne 4. No i mniej więcej tyle jest na każdym z sześciu torów osób podczas tejże rozgrzewki. No cóż przed zawodami rozgrzać się trzeba, a mamy na to raptem pół godzinki. Tylko, że ci wszyscy zawodnicy niestety nie płyną w identycznym tempie, tego samego dystansu, tym samym stylem. O nie, toby było zbyt proste ^^ Jedni płyną sobie ładnie grzbiecikiem, kraulem, no ale żabkarze i delfiniści też się rozgrzać muszą i teraz moje dla was ćwiczenie na wyobraźnie. Na torze płyniemy w dwie strony, w jedną delfinista zamaszyście rozkładając ręce na 2 metry, a w tym samym czasie w przeciwną stronę inny pływak sunie żabką, która jakby się kto nie znał charakteryzuje się wynurzaniem głowy trochę jak bojka . Kiedy to zsumować, chyba każdy wie co nam wyjdzie. Doświadczyłam czegoś takiego nie raz ( bo też byłam znana w przeszłości z bycia tą, która jeśli ma ktoś oberwać to ona.) i to nie tylko w identycznej sytuacji.
W te 20 minut płynie się w żółwiowym tempie, obijając o wszystko i wszystkich, przy tym stoi ci takich 4 maruderów ćwicząc nawroty... i takim sposobem basen zamiast przepisowych 25 metrów ma 15, jeśli mamy szczęście.
No wiem wygląda to nieciekawie i groźnie, ale wspominam o tym, bo minęło już prawie 5 lat odkąd przestałam trenować, a od kiedy jestem sędzią nie widuje rozgrzewki, bo mam wtedy odprawę. W tym miesiącu jednak moja fuchą było gadanie i musiałam też uświadomić nasze młode wodne talenty kiedy zaczyna i kończy się rozgrzewka. I pierwsze co spostrzegłam to właśnie kotłująca się woda. Jakoś kiedy do niej wchodziłam wcześniej nie zwracałam uwagi:)
Nawiasem, ciekawy widok.
Ja przerobiłam prawie każdy możliwy stołek: od kibica przez zawodnika do sędziego i spikera. Tylko wygranym nie byłam. Ha. Ha.
No dobra. Co chciałam powiedzieć. Jeśli nie byliście na takich zawodach, to może oglądaliście kiedyś na Animal Planet jak kotłuje się woda gdy piranie spożywają obiadek? No kropka w kropkę ten sam widok podczas rozgrzewki zawodników. :)
To tak zabawnie brzmi, ale niewielu doświadczyło tego od wewnątrz tj. pływania pośród tych piranii.
Moi drodzy, to nie jest takie proste, o nie. Normalnie na torze, powiedzmy na treningu pływa tak plus minus 6 osób. I to jest akurat. Jednakże jeśli przychodzimy na basen prywatnie i na naszym torze pojawi się JEDNA osoba, której nie znamy i pływa w lekko innym tempie od naszego, to już wielce intruz i ciasno. Wracając do rozgrzewki. Kiedy już wyobraziliście sobie 6 osób na torze jak sobie ładnie kolejno płyną, to teraz pomnóżcie to sobie przez mocne 4. No i mniej więcej tyle jest na każdym z sześciu torów osób podczas tejże rozgrzewki. No cóż przed zawodami rozgrzać się trzeba, a mamy na to raptem pół godzinki. Tylko, że ci wszyscy zawodnicy niestety nie płyną w identycznym tempie, tego samego dystansu, tym samym stylem. O nie, toby było zbyt proste ^^ Jedni płyną sobie ładnie grzbiecikiem, kraulem, no ale żabkarze i delfiniści też się rozgrzać muszą i teraz moje dla was ćwiczenie na wyobraźnie. Na torze płyniemy w dwie strony, w jedną delfinista zamaszyście rozkładając ręce na 2 metry, a w tym samym czasie w przeciwną stronę inny pływak sunie żabką, która jakby się kto nie znał charakteryzuje się wynurzaniem głowy trochę jak bojka . Kiedy to zsumować, chyba każdy wie co nam wyjdzie. Doświadczyłam czegoś takiego nie raz ( bo też byłam znana w przeszłości z bycia tą, która jeśli ma ktoś oberwać to ona.) i to nie tylko w identycznej sytuacji.
W te 20 minut płynie się w żółwiowym tempie, obijając o wszystko i wszystkich, przy tym stoi ci takich 4 maruderów ćwicząc nawroty... i takim sposobem basen zamiast przepisowych 25 metrów ma 15, jeśli mamy szczęście.
No wiem wygląda to nieciekawie i groźnie, ale wspominam o tym, bo minęło już prawie 5 lat odkąd przestałam trenować, a od kiedy jestem sędzią nie widuje rozgrzewki, bo mam wtedy odprawę. W tym miesiącu jednak moja fuchą było gadanie i musiałam też uświadomić nasze młode wodne talenty kiedy zaczyna i kończy się rozgrzewka. I pierwsze co spostrzegłam to właśnie kotłująca się woda. Jakoś kiedy do niej wchodziłam wcześniej nie zwracałam uwagi:)
Nawiasem, ciekawy widok.
A tak się Asia cieszy, że po 4h snu musi przez 4 kolejne czytać nieczytelne nazwiska zawodników w pracy (przez MIKROFON <OH>) |
2014/11/13
StuDYING.
MATURA got me like:
Zostało jakieś 172 dni do tego jakże wielce ważnego egzaminu w moim życiu, a ja jakoś szczególnie chyba nie panikuje. Może to źle? Pewnie powinnam się bardziej denerwować, ale ja już tak mam, że rzadko na głos panikuje. Kiedy się czymś przejmuje to raczej jestem poważna i zamyślona, a mój mózg pracuje jak silnik mercedesa, żeby wykombinować jak to zrobić, żeby wszystko jak najlepiej zrobić.
Teraz też tak mam. Powinnam się uczyć na sprawdzian z historii, ale Wielka Rewolucja Francuska już mi uszami wychodzi, a podświadomość przejmuje kontrole nad całym mózgiem i obmyśla dalekosiężny plan działania nauki i przetrwania na najbliższe pięć miesięcy.
***
Głupio wyszło. Przez 3 tygodnie prawie nie mieliśmy polskiego, bo nauczyciel miał L-4. Wtedy panikowaliśmy. Nigdy wcześniej bym nie pomyślała, że będę się przejmować nieobecnością nauczyciela, nikt z nas tak nie myślał. Ale to w końcu klasa maturalna i niby nauka jest dla nas w końcu ważna. Tak... Tylko, że jak już nauczyciel wrócił to zamiast być kujonkami i najukochańszymi, biorącymi udział w lekccji uczniami, to jest tak jak wcześniej i jeszcze do tego narzekamy, że każe nam się uczyć. Czyż maturzyści nie są największymi w dziejach hipokrytami? No może nie największymi w dziejach, ale w rankingu jesteśmy wysoko.
Życzę nam więcej zapału do nauki. I aby Europa i Świat w XVIII wieku lekkimi nam (jutro) były.
( I tam te Grzyby też)
Subskrybuj:
Posty (Atom)